obserwujemy po prostu przezbrojenie fizyczne systemu. Nie jego zmianę, ale przystosowanie do kolejnej fazy bardzo starego już planu ! To że Polacy nie otworzyli to dowód ich cywilizacyjnego upadku ! Konsekwencja odrzucenia Świętej Wiary Katolickiej i przejścia na naukę demonów - posoborowej Wielkiej Nierządnicy.
a gdybyś chciał się dowiedziećco dobre i złeszukał prawdy zaiste wspaniały to celnim zerkniesz w prawdy obliczeżyj ale kochaj nad życiechoć raz a gdybyś pokochał nad życieto wiedzże to prawdziwa miłość i taka ma senslecz jeśli kochasz jak umieszto dobrze resztę później zrozumieszi tak a gdybyś musiał zrozumieći chiałwiedzieć niż umiałbyś pojąćto znakże zamiast żyć własnym życiem,poznać chcesz jego tajemniceto bład kiedyś będziesz kochać. Umiem już wierzyć i ufać. Przynajmnije częściowo. Teraz uczę się żyć. Nie tak po prostu, ale tak wlaściwie. kiedyś nauczę się kochać. Nie tak poprostu pustymi slowami. Nauczę się dzielić się szczęściem na wiem jedno. Na wszystko przyjdzie czas. Najważniejsze jest mieć cierpliwość. Na wszystko przyjdzie właściwy czas. Jadę. Dziś albo jutro. To zresztą nieważne. Muszę przemyśleć pewne rzeczy jeszcze raz. Chcę się nauczyć.
„Nazywaj rzeczy po imieniu a zmienią się w okamgnieniu” – ten tekst zespołu Raz Dwa Trzy niesie w sobie głęboką prawdę – nazwanie pewnych wydarzeń, zjawisk, spraw w swoim życiu, pomaga je oswoić, przyjąć i zmienić.
Dobre Słowo r. – piątek IV tydzień zwykły Hbr 13,1-8; Ps 27, 2 Tm 1,10b; Mk 6,14-29 Nazywaj rzeczy po imieniu – zmienią się w okamgnieniu Duchu Święty, Ty przynosisz słowo mające prawdziwą treść, pomóż nam odnajdywać w naszych słowach prawdziwą treść, a także demaskować te słowa, które ładnie brzmią, ale nadaliśmy im kłamliwe treści. Niektórzy, będąc wyraźnie skąpymi, mówią, że są oszczędni. Czasem można powywracać słowa i ich znaczenie, nie widząc, jaką szkodę robi się sobie i innym, żyjąc w zakłamaniu, wprowadzając w swoje serce niepokój, który wcześniej czy później wybuchnie. Dzisiaj autor Listu do Hebrajczyków poleca: Postępowanie wasze niech będzie wolne od chciwości na pieniądze: zadowalajcie się tym, co macie. Sam bowiem powiedział: „Nie opuszczę cię ani pozostawię”. Śmiało więc mówić możemy: „Pan jest wspomożycielem moim, nie ulęknę się, bo cóż może mi uczynić człowiek?” Warto zapytać siebie: Jak ja sprawdzam, czy nie jestem chciwy na pieniądze? I na ile ten sprawdzian jest obiektywny? Pytajmy o to samych siebie, bo to bardzo praktyczna rzecz. Podstawa i korzeń wszelkiego zła to chciwość pieniędzy. Chciwi na grosz faryzeusze atakują Jezusa, są zaślepieni, poprzewracali słowo i dalecy są od jego treści, bo mają je na ustach, ale w czynach już nie. Warto o to siebie samego zapytać i sprawdzić: Czy mam jakieś obiektywne mechanizmy, ludzi, których mogę w otwarty sposób zapytać? Czy docierające do mnie głosy lub sytuacje weryfikujące moją chciwość czy brak chciwości na pieniądze? Mogę posiadać niewiele lub wiele, ale rodzi się pytanie: Czy jestem w stanie odnaleźć w tym pokój? Dziś w Ewangelii widzimy osobę najwyraźniej niemogącą odnaleźć w sobie pokoju. Herod ma coś na sumieniu. Jego sposób nazywania rzeczywistości jest bardzo mocno zakłamany. Opisana dziś przez św. Marka sytuacja jest tego wyraźnym dowodem. Herod, który nie do końca się określił, podczas swoich urodzin ulega pod wpływem alkoholu namiętnej chwili i ścina Jana Chrzciciela, proroka. Dochodzą do niego głosy o Jezusie: „To jest Eliasz”; jeszcze inni utrzymywali, że to prorok, jak jeden z dawnych proroków. Herod, słysząc to, twierdził: „Jan Chrzciciel powstał z martwych i dlatego moce cudotwórcze działają w nim. To Jan, którego kazałem ściąć, zmartwychwstał’”. Herod wie, że źle nazwał rzeczywistość, ma ogromną szansę, żeby podjąć głębszą refleksję, wydać owoce, ale historia jego życia pokazuje, że z tego nie skorzystał. Nie jest jeszcze tragedią, choć na pewno ogromnym tąpnięciem, kiedy zakłamaliśmy siebie czy ulegliśmy półprawdom lub odwróciliśmy znaczenie słów, nadając im kłamliwe treści. Problem może być tragiczny w skutkach wtedy, gdy nie wyciągamy wniosków, mówiąc wprost o tym, co zaszło, ale zawsze w klimacie troski o rozwój dobra w człowieku, który mógł zostać przetrącony, przygaszony, zablokowany przez jakieś zaślepienie. W przypadku Heroda zablokowaniem dobra i zaślepieniem jest to, że wziął żonę swego brata jako swoją. Jan, który jest mistrzem nazywania rzeczy po imieniu, wypominał Herodowi: Nie wolno ci mieć żony twego brata. Nie mówił do niego: Zastanów się, czy dobrze zrobiłeś? A może jednak nie tak? Tu nie było dyplomacji: Nie wolno ci mieć żony twego brata. Czasem powiedzenie sobie samemu: Nie wolno mi pozwalać na to, aby górowało zawsze moje zdanie w dyskusji, aby moje było najważniejsze! Nie wolno mi wchodzić w tę relację! Nie wolno mi jej kontynuować! – daje o wiele więcej, niż moglibyśmy przypuszczać, chociaż oczywiście jest związane z tym, że coś w sobie wycinamy czy od czegoś się odcinamy. Lepiej od czegoś się odciąć w tym momencie, niż ściąć kontakt z tymi, którzy troszczą się o nasze dobro nawet wtedy, gdy są nam niewygodni. Lepiej dziś spłonąć ze wstydu, niż palić się na wieki w konsekwencjach swoich błędów, z których nie wyciągnęliśmy wniosków. Jezu, pomóż, abyśmy odcinali siebie od grzechu, a nie odcinali od nas tych, którzy widzą, że popadliśmy w grzech. Ksiądz Leszek Starczewski
Pamiętam numer miesięcznika „Znak” sprzed ośmiu lat. Nosił tytuł Nazywaj rzeczy po imieniu i ukazał się w czasie, gdy nieantropocentryczna perspektywa i sprawczość rzeczy były domeną niemalże wyłącznie akademickich badań. Tamto wydanie miesięcznika spotkało się z ogromnym zainteresowaniem.
Jeśli nie ma... A jeśli coś dla ciebie nie jest, To tego najzwyczajniej nie ma! Jest tylko snem, wizją rozmytą, Stąpanie we mgle przypomina. I tylu rzeczy nie ma wiecznie, Bez nazw, zapachów, także wspomnień. Jakby los mnogości nieść nie chciał! Bo jeśli nie ma, to naprawdę! Choć! Jeśli nie ma... marzyć można: Na księżycu, później białym dniem. Wymyślić: kolor, zapach, słowa, Treść, której - chociaż nie ma - to jest! Komentarze Popularne posty z tego bloga Chandra Siedzę zaklęta w „nie chce mi się”, Zasłuchana w pochmurne ego; Zastój dobry jak każdy inny, Dzisiaj nie trzeba mi niczego! Zielonooki kot sąsiadów Ociera się o moje nogi - Zapewne chciałby mi powiedzieć: W życiu zawsze trzeba coś robić! Robię krok w przód, wbrew zniechęceniu, Czasami jako optymistka; A czasem z wielkim pesymizmem - Chociażby działania namiastkę. Grunt nie może uciekać spod nóg - Chandra źle mi los wybiera! Nawet jeżeli będę dreptać, Uda mi się odbić od zera. Sen wieczny Na twarz przywołuję uśmiechy, Uśmiechy w odcieniu milczenia. Na półki ze snami odkładam, Przebytą część mego istnienia: Przez pamięć wrażenia spisane I duszy niepewne wybory, Też cienie - zasnute letargiem. Dzisiejszy dzień stare sny spłoszył. Wędruję pomiędzy krzyżami, Ustawionymi w równe rzędy, To tutaj poległy marzenia, Zasnęły na wieki - snem wiecznym. Tak! Narzekam. Wciąż brak mi skrzydeł, Które niosą na szczyt istnienia! Dziś wiem! Loty do chmur przeminą I pod krzyżem zasną złudzenia. W czasie pandemii mniej bywamy, mniej widzimy, mniej też zdarzeń, które mogą pobudzić wenę twórczą. Czasami interesujące zdjęcie powoduje, że powstanie wiersz. Nocą.... Co noc wyruszam na Drogę Mleczną, Spaceruję wśród białego złota gwiazd. Tak jak lunatyk chodzę po dachach - Z księżycem gawędzimy aż po brzask. Opuszczam na chwilę zwykłe życie, Zagłębiam się w nocnych snów widziadłach. Barwne wizje płyną jak w teatrze, Powolny mózg zabrał w świat fantazji. Gwiazdy ścielą się u stóp - nisko! Wśród granatu nocy świecą mgławice. Chcę wiedzieć - jak jest u Boga w Niebie? Zaglądam tam przez dziurkę od klucza.
Dodatek Phantom Liberty do gry Cyberpunk 2077 dodaje nową aktywność, jaką są misje kurierskie dla El Capitana. Każda z nich nosi taką samą nazwę i możemy powtarzać je wielokrotnie, aby zdobyć więcej pieniędzy oraz wartościowych zasobów - misja poboczna Nazywajmy rzeczy po imieniu. Misje będą dostępne po wykonaniu zadania Z
Raz, Dwa, Trzy kariera utworu na LP3 debiut na liście notowanie 1158 z dn. pobyt na liście 19 not. najwyższa pozycja 3 [×2] pobyt w TOP20 13 tyg. punktacja w rankingu w TOP20 158 pkt.
Do poetów apelował: „Nie nazywaj rzeczy po imieniu, / Lecz po marzeniu, śnieniu, niespełnieniu.” A jednocześnie wyznawał zasadę: „Słowa kunsztowne, słowa piękne bledną / Wobec prostego, które trafia w
2 126 121 tekstów, 19 872 poszukiwanych i 702 oczekujących Największy serwis z tekstami piosenek w Polsce. Każdy może znaleźć u nas teksty piosenek, teledyski oraz tłumaczenia swoich ulubionych utworów. Zachęcamy wszystkich użytkowników do dodawania nowych tekstów, tłumaczeń i teledysków! Reklama | Kontakt | FAQ Polityka prywatności
Czy Twoi pracownicy mają odwagę, żeby powiedzieć Ci, że nawaliłeś? Nasz Daniel się nie krępuje. 😇 “W jednej z piosenek zespołu Raz Dwa Trzy znalazłem takie…
Examples –Tak, tak – mówił Grand idąc za doktorem po schodach – należy nazywać rzeczy po imieniu. Nazywam rzeczy po imieniu opensubtitles2 Trzecie pokolenie nie zaprzecza zdarzeniom, jakie miały miejsce w III Rzeszy, nazywa rzeczy po imieniu. Literature Trzeba nazywać rzeczy po imieniu, to mi przynosiło osiemset franków miesięcznie. Literature Hals natomiast nazywał rzeczy po imieniu. Literature Amerykanie potrafili nazywać rzeczy po imieniu. Literature Kochała go oczywiście, był jej najlepszym przyjacielem, ale trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Literature Zawsze nazywaj rzeczy po imieniu. Literature Dlaczego nie wolno mi nazywać rzeczy po imieniu? Literature Ale będę, Barcie Foxworth, nazywała rzeczy po imieniu, nawet pod twoim dachem! Literature Nie pamiętam, bym potrzebował twojego pozwolenia na nazywanie rzeczy po imieniu. Literature Teraz jest mi wstyd, że nie poszedłem jeszcze dalej, nazywając rzeczy po imieniu. Literature „Jakżeby inaczej, jeśli nie nazywając rzeczy po imieniu?”. Literature Ale nazywajmy rzeczy po imieniu. Kiedy widzę fałszerstwo, to nazywam rzeczy po imieniu – odparł Byrne. – Czy to czyni ze mnie cynika? Literature –Jeśli to zostanie między nami, to możemy nazywać rzeczy po imieniu: czary. Literature Chodzi tylko o to, czy pani go jeszcze kocha, czy też nie — rzekła Warieńka: nazywając rzeczy po imieniu Literature – Nazywaj rzeczy po imieniu – przerwał, odwzajemniając uśmiech. Literature Kilka tygodni później syn przywołał mnie do porządku: nazywając rzeczy po imieniu. Literature A potem obrażają tych, którzy nazywają rzeczy po imieniu”. Literature Ale to jest po prostu niewolnictwo i czemu nie mielibyśmy nazywać rzeczy po imieniu? Literature Pimli rozpoznał to, co czuł – nazywaj rzecz po imieniu – jako przeczucie nadchodzącej zagłady. Literature Nazywanie rzeczy po imieniu, nigdy nie powinno być obraźliwe.
Czasownik. call a spade a spade. Ministrowie finansów powinni nazywać rzeczy po imieniu. Finances ministers should call a spade a spade. Ja wolę nazywać rzeczy po imieniu. Me, I like to call a spade a spade. Pora zacząć nazywać rzeczy po imieniu. It is time to start calling a spade a spade. Więc tylko ja mam ochotę nazywać rzeczy po
W wakacyjnym numerze Znaku tematem miesiąca są rzeczy: jakie miejsce zajmują dziś w ludzkim życiu, czym są przedmioty, w jakich kierunkach ewoluują, co mówią o nas i jak sobie z nimi radzimy. W rozmowie z Justyną Siemionowicz pt. Oddam, przyjmę mieliśmy -ja i moja Żona- okazję opowiedzieć o dobrowolnej prostocie, w jaki sposób ją odkryliśmy i jak przeobraziła nasze codzienne życie, w tym nasz stosunek do materialnego świata. Jak zwykle dzielimy się naszą normalnością, zadziwieni, że jest traktowana jako coś niezwykłego... Poza tym w numerze można przeczytać kilka tekstów, które na różne sposoby starają się głębiej wniknąć w związki człowieka z przedmiotami, z których wszak utkana jest nasza codzienność i które tworzą trwałą ramę dla naszych myśli i działań. O obecnej dematerializacji rzeczy i w konsekwencji utracie oparcia, jakie dawała jednostce ich namacalność i solidność opowiada tekst Z powrotem do rzeczy Justyny Siemionowicz. Przejawem tego zjawiska jest choćby rozpowszechnienie rzeczy jednorazowego użytku (to już ponoć 80% dóbr obecnych na rynku). O stosunku do rzeczy z perspektywy wędrowca, swoich obozowiskach i Nietzsche pisze Łukasz Orbitowski w eseju Wędrowiec i jego rzeczy. Po jego lekturze stwierdziłem, że może lepiej zrobilibyśmy traktując swoje aktualne miejsca zamieszkania jako tymczasowe obozowiska – taka perspektywa uczy właściwego stosunku do posiadania i samego siebie. „Obozowiska zasysają rzeczy i uczą ich nieważności” - pisze Orbitowski. Albo inaczej: uczą odróżniać rzeczy niezbędne do życia, od tych, które próbują stać się jego namiastką, pozostawiając nam, zakotwiczonym w naszych przedmiotach, tęsknotę za drogą. Nieprzypadkowo mówimy o nieruchomościach – one nas unieruchamiają. Punkt oparcia, stałość w wędrownym życiu zyskujemy nie dzięki przedmiotom, ale tym, z kim związaliśmy się grubym sznurem wspólnoty. Według autora: „Liczą się tylko te przedmioty, których wędrowiec nie potrzebuje”. Może wszyscy jesteśmy nomadami, a nasze poczucie „umiejscowienia” to triumf rzeczy, których nie mieliśmy siły porzucić. Jako kontrapunkt materiał pt. Czyściec przedmiotów Filipa Springera powstały przy okazji badania Marcina Trzcińskiego, który jako pierwszy w Polsce przebadał zawartość naszych piwnic. Zwykle deklarujemy raczej praktyczny do nich stosunek, ale zamieszczony minireportaż ujawnia, że często górę biorą motywy emocjonalne. Magazynujemy tam rzeczy, na które nie chcemy patrzeć, nie chcemy o nich pamiętać. Ale nie jesteśmy w stanie ich wyrzucić. W rozmowie Świadomość zmian Zuzanna Skalska stawia tezę, że jako Europejczycy osiągnęliśmy punkt graniczny – nie możemy się już bardziej wzbogacić. Kryzys finansowy, którego doświadczyliśmy, pokazał, że nie możemy mieć więcej. Potrzebujemy jakiegoś zrównoważenia dla dotychczasowego modelu, który zawiódł. Tym balansem jest -jej zdaniem- nadchodząca skandynawizacja (przeciwstawiona amerykanizacji), czyli życie ze świadomością, że nie potrzebujemy wielu rzeczy. Czy kierunek geograficzny nadchodzących zmian jest słuszny, tego nie wiem (równie dobrze z American dream otrząsnęli się jako jedni z pierwszych sami Amerykanie), ale warto przytoczyć zacytowane w wywiadzie fińskie powiedzenie, że szczęście jest zawsze pomiędzy „dużo” i „za mało". Według Skalskiej minimalizm nie jest „ruchem”, ponieważ tak naprawdę to jedyna droga, którą możemy pójść. A jednocześnie wyzwanie dla firm-gigantów typu multinational, które wyrosły z założenia, że człowiek nie jest minimalistą, że chce bez końca gromadzić. Czy jest to uniwersalna zasada antropologiczna, czy też prawidłowość dobrze opisująca tylko jedno pokolenie? Czytelnicy bloga zainteresowani wgryzieniem się w temat przedmiotów mogą nabyć aktualny numer miesięcznika po promocyjnej cenie 12,90 zł (cena bez promocji to 19,90 zł). W tym celu do koszyka zakupowego na stronie należy wpisać kod promocyjny "wystarczymniej" (na stronę promocji można wejść także tutaj). Wysyłka numeru gratis. Ps. Czytelnicy w komentarzach donoszą, że gratisowa wysyłka obejmuje nie tylko sam numer Znaku, ale także całość zamówienia :)
„Polska Grupa Energetyczna odkupi wkrótce aktywa ważne dla bezpieczeństwa energetycznego kraju — wynika z wypowiedzi wicepremiera i ministra aktywów… | 39 comments on LinkedIn
Odpowiedzi mówić szczerze, bez ogródek :) Zamiast mówić naprzykład "teges-śmeges" po prostu mówisz " s e k s " itp XD np. nie 4 litery tylko dupa heh [LINK] blocked odpowiedział(a) o 22:41 np. ja nazywam swoją komórke fonik a to jest rzecz i powinien być po prostu telefon ;p mówić to co ci się nie podoba, prosto z mostu Gasso odpowiedział(a) o 22:46 to wlasnie to znaczy, czyli zeby nie owijac w bawelne:) podam ci przyklad- taka maz ktora przybiera rozne formy, zwykle ma nieprzyjemny zapach, raczej nie zdatna do spozyca, ma rozna konsystencje sa to tzw. ekskrementy a nazywajac rzeczy po imieniu to po prostu [CENZURA] Sebq918 odpowiedział(a) o 22:48 Tzn. nie owijać w bawełnę. blocked odpowiedział(a) o 23:31 mówić szczerze prosto z mostu prosto w twarz blocked odpowiedział(a) o 22:46 mówić szczerze, bez ogródek Uważasz, że ktoś się myli? lub
🎸 [G C D A Bm] Chords for RAZ DWA TRZY W wielkim mieście. Discover Guides on Key, BPM, and letter notes. Perfect for guitar, piano, ukulele & more!
„Nazywaj rzeczy po imieniu,a zmienią się w okamgnieniu”1 Kor 10,14-22; Ps 116B; Łk 6,43-49Panie, który chcesz do nas mówić i znając kondycję naszego serca, kierujesz Słowo, przemieniające nasze wnętrza, uzdolnij nas działaniem Świętego Ducha, w którym jesteś teraz szczególnie obecny, do tego, aby nasze serca były chętne, gotowe przyjąć Słowo, rozważyć i stosować w życiu. Dziękujemy Ci, że traktujesz nas jak przyjaciół, do których wciąż na nowo przychodzisz w swoim mądrym, dobrym Słowie. Nazywaj rzeczy po imieniu, a zmienią się w okamgnieniu, śpiewa zespół „Raz, dwa, trzy”. Taki styl nauczania ma właśnie Chrystus. Nie używa słów będących jakąś mową-trawą, nie używa słów pięknie sobie płynących, a tak naprawdę nic nie wnoszących do życia. Jeżeli zabiera głos – a właśnie to czyni – to porusza sprawy dotykające centrum ludzkiego serca. Nie zadowala się obrzeżami, ale Jego Słowo mocno nasączone jest sensem. Dzisiaj niejako dostaje się do centrum naszego serca i tam chciałby zrobić porządek przez swoje Słowo. Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Zaczyna swoją naukę od porównania i od odniesienia do pięknej przyrody palestyńskiej. Posługuje się przykładami z życia. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Sprawa rzeczywiście niezwykle prosta i oczywista, ale dobrze, że nam o niej przypomina. Jezus przechodzi w swoim nauczaniu do konkretnego uderzenia: Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Nie ma innej opcji. Jeżeli serce nasączone jest dobrem, jeżeli w sercu pielęgnuje się dobro, bo ono jest kruche – w naczyniach glinianych przechowujemy ten skarb, łatwo je ośmieszyć, sprofanować, wytknąć palcem, popchnąć, odrzucić, zranić – to z tego serca dobro będzie wypływać. Dobro ma być pielęgnowane, przechowywane, umacniane działaniem Ducha Świętego, którego trzeba przywoływać nawet częściej niż oddychać. Tak bardzo jesteśmy słabi, że jeszcze częściej niż oddychania potrzebujemy przywoływania Ducha Świętego. Jezus nie ma do nas pretensji o to, że przywołujemy Ducha, nie ma pretensji o to, że jesteśmy słabi, bo nie w grzechu tkwi problem. Jeżeli problem byłby w grzechu, to Bóg w ogóle by się nami nie zajął, bo ciągle jesteśmy grzesznikami, ciągle jesteśmy słabi. Problem tkwi w tym, że nie przywołujemy Jego mocy i z niej nie korzystamy. Jasno i zdecydowanie powiedział: Beze mnie nic nie możecie uczynić. Nic nie możemy uczynić. Jeżeli serce pielęgnuje dobro – przez rozważanie Dobrego Słowa, przez przyjmowanie zdrowego pokarmu – to dobro wydobędzie się z tego serca na zewnątrz, bo z obfitości serca mówią usta. Dobro obficie wydobywa się na zewnątrz. Duch Święty, który przychodzi, gdy jest przywoływany, otwiera w nas takie źródła, których nie da się wyczerpać. Z obfitości serca mówią usta. Trzeba nie tylko przyjąć to, co mówi Pan, nie tylko przywoływać Jego moc, ale pozwolić się jej ogarnąć, to znaczy wołać intensywnie, mocno i zdecydowanie – nawet, gdy się jej nie czuje. Pamiętajmy, że ona spływa bez względu na nasze uczucia, nawet wtedy, kiedy się nie odczuwa i nie doświadcza bliskości Pana, o którą tak bardzo by się chciało zabiegać przez tę intensywność modlitw. On przychodzi. Przychodzi. Ale nie samo przywoływanie jest w tym momencie najważniejsze. Jezus nie przeczy, że trzeba Go przywoływać, że trzeba Go wyznawać i mówić do Niego: Panie – bo jest Panem. Czemu to wzywacie Mnie: "Panie, Panie", a nie czynicie tego, co mówię? Samo przywoływanie nie wystarczy. On przychodzi. Po powstaniu z modlitwy i z kolan, trzeba zająć się życiem. Takim, jakie się rozgrywa. Trzeba podejmować te obowiązki, które przychodzą, z tą świadomością, że już nie jestem sam. Nie muszę się bać. Idę w takim stanie mojego ciała, umysłu, w jakim jestem. Idę i podejmuję każdy obowiązek. Powoli. Dzień na dzień, sekundę na sekundę. Tak mam żyć i do tego się stosować, czynić to, co Pan mówi, to znaczy żyć w świadomości tego, że nie jestem sam, bo wyznawca Chrystusa nigdy nie jest sam – o czym przypomniał swoim rodakom, ale przecież nie tylko im, Benedykt XVI w czasie skończonej niedawno pielgrzymki do Bawarii. Mam czynić to, co mówi Pan. A mówi, że mnie prowadzi, że daje mi swojego Ducha, że mam Go naśladować, reagować na świat tak, jak On. Przecież On tego świata, w którym się poruszał, nie miał usłanego pięknym dywanikiem czy różami, bo oprócz palm były też rzucane obelgi. Była chęć pochwycenia Go na słowie, skompromitowania Go w „Jego zakładzie pracy”, w Jego powołaniu, wykazania Mu błędu. Przecież faryzeusze właściwie tylko tym żyli, widząc Chrystusa. Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. Podobny jest do człowieka, który buduje dom. Budujemy dom. Marzenia o domu są jak najbardziej uprawnione, a Dom Ojca Niebieskiego jest tym, do którego zmierzamy. Tam wszystko będzie przygotowane. Już tysiąc razy mówiliśmy, że trwają przygotowania, i tak rzeczywiście jest. Buduję ten dom już tu, bo Niebieski Dom zaczyna się budować tutaj. Wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Na skale, na czymś twardym, zdecydowanym. Skałą schronienia jesteś dla mnie, Panie – rozważaliśmy niedawno w psalmie. Już od rana wołam: Panie przyjdź!, nawet, gdy ta modlitwa wydaje się uderzaniem o skałę – czy to na Sokolicy, czy na Wysokiej, czy na Trzech Koronach, gdziekolwiek będziemy. Nawet, jak się wydaje uderzaniem o skałę, to trzeba o tę skałę uderzać i na niej się schronić. Budować na skale już od przyszła powódź – a przyjdzie – potok wezbrany uderzył w ten dom, ale nie zdołał go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. Będą fale ataków. Obudzą się w nas fale rozmaitych demonów. Gdy rozum śpi, budzą się demony, dlatego usłyszymy, że św. Paweł odwoła się do rozumu, żeby myśleć, żeby podejmować działania myśląc, mając świadomość, że jest ze mną Pan. Nie zdołały go naruszyć. Ale potoki będą wzbierały, nadejdą ataki powodzi – różnych powodzi. Będą różne ataki. Będą. A Pan – jeśli budujemy na Nim – da siłę w tym momencie, w którym atak nastąpi. Nie da wcześniej. Pamiętajmy, że nie będziemy mieć komfortu wcześniej, że wszystko dobrze pójdzie. W momencie ataku siła powodzi będzie potężna, ale jeszcze potężniejsza będzie siła działania Pana w nas. Nie zdołały go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany – ten, kto słucha słów moich i wypełnia je. Lecz ten, kto słucha, a nie wypełnia, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Bez fundamentu. Gdy potok uderzył w niego, od razu runął – nie to, że potok go naruszył – dom od razu runął, a upadek jego był wielki – mówi Jezus. Nie zostawia żadnych złudzeń. Nazywa rzeczy po imieniu. Bez Niego nic się nie uda. Przez jakiś czas można nawet odgrywać rolę kogoś, kto sobie radzi z życiem, ale bez Niego po prostu nic się nie uda. Święty Paweł, czerpiąc z bliskości Pana tę mądrość, którą głosi w Słowie, podejmuje dialog ze swoimi Koryntianami. Ten dialog towarzyszy nam w Liturgii Słowa już od dobrych kilku dni. Podejmuje dialog i znowu zaczyna dotykać spraw, które nadal burzą wspólnotę, sprawiają, że nie potrafi ona doświadczać mocy obecnego pośród niej Pana, bo zajęła się czymś zupełnie innym – jeden drugiemu zazdrości, jeden drugiego namawia, żeby chodził za Apollosem albo za Pawłem, jeden drugiemu zagląda jeszcze w prywatne życie, szerzy się rozpusta i inne negatywne zjawiska. Teraz Paweł ostrzega: Strzeżcie się bałwochwalstwa, najmilsi moi. Jak on dotyka tych serc: najmilsi moi. Mówię do was, jak do kogoś, komu chciałbym pomóc. Dlatego wytykam rzeczy skandaliczne. Strzeżcie się oddawania czci bałwanom, nie słuchajcie demonów i nie składajcie hołdów obcym bogom. To jest bałwochwalstwo. Mówię jak do ludzi rozsądnych. Do tych, którzy powinni zastanowić się nad swoim życiem. Zresztą osądźcie sami to, co mówię. Weźcie to też pod osąd, przemyślcie to, co mówię, zwróćcie uwagę na skierowane do was treści. Kielich błogosławieństwa, który błogosławiony – który podnosimy, sprawując Eucharystię – czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Czy my tych czynności nie czynimy po to, żeby Krew Chrystusa obficie nas obmyła, oczyściła, umocniła? Czy nie czerpiemy tu mocy po to, aby żyć? Czy przychodzimy na Eucharystię w innym celu? – pyta Paweł. Pomyślmy. Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa? Czy nie włączamy się w Ciało Chrystusa, czyli w potęgę Tego, który przeszedł ze śmierci do życia? Czy nasze spotkanie z Panem w Eucharystii nie służy temu? – pyta Paweł. Jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Mamy troszczyć się o siebie nawzajem – powie apostoł w innym miejscu. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba. Jeżeli ktokolwiek ma się troszczyć o siebie nawzajem, to ci, którzy doświadczają Pana w czasie spotkań rekolekcyjnych. Nawet, gdyby były raz na rok, to oni w sposób szczególny mają o siebie zabiegać. My mamy zabiegać o siebie nawzajem w sposób szczególny, bo Pan nas nieprzypadkowo zbiera i nieprzypadkowo posila po to, żebyśmy zauważali siebie i sobie nawzajem służyli pomocą. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba. Wszyscy otrzymujemy siły. Przypatrzcie się Izraelowi według ciała. Paweł odwołuje się do Izraela, którego odstępstwo często krytykuje, ale zauważa też dobro. Patrzcie, czyż nie są w jedności z ołtarzem ci, którzy spożywają z ofiar na ołtarzu złożonych? Zobaczcie, oni się trzymają. Gdybyśmy chcieli podać jakiś przykład, to zobaczcie, że wielu potrafi solidarnie trzymać się w złym. Wielu potrafi solidaryzować się w czymś, co jest podłe. Nawet poganie potrafią się zjednoczyć, żeby kogoś zniszczyć. O ileż bardziej powinni jednoczyć się ci, którzy doświadczyli, jak blisko przychodzi Pan. Po cóż to mówię? – pyta św. Paweł. Cudownie, że on tak to ujmuje. Cudownie, że mówi bardzo pokornie. Najpierw nazywa Koryntian najmilszymi. Później następuje potężny atak – wyrzuca im bałwochwalstwo. Następnie pisze, żeby rozsądzili sami. Po co wam to mówię? Czy może jest czymś ofiara złożona bożkom? Albo czy sam bożek jest czymś? Czy atakujące nas demony, czy zniechęcenia, które chcą nas upodlić, są warte tego, żeby im składać ofiary, poświęcać czas, żeby za nimi się uganiać, tropić te myśli i mówić: Tak, tak, jestem beznadziejna? Nie dam rady. Tak, rzeczywiście nic się nie uda...? Czy warto za tym biegać? Czy są tego warte budzące się demony? – Jak śpiewała „Budka Suflera”: Gdy rozum śpi, budzą się demony. Gdy przestaję myśleć w kategoriach Bożych, budzą się demony. Czy one są warte tego, żeby ich słuchać? Czy one w ogóle istnieją? Ja jestem! Ja jestem Tym, który ma życie wieczne. Ja jestem! Demon wiecznie umiera. On ohydnie, obrzydliwie umiera i chce za wszelką cenę ten jad śmierci zaszczepiać w naszych sercach. Tylko Bóg istnieje. Zło pojawia się na świecie wtedy, kiedy zniszczeje dobro. Pan jest dobry, a jak chcę zobaczyć zło, to mam zniszczyć dobro. Nie namawiam do tego, ale zło pojawia się właśnie wtedy, kiedy urwie coś dobru. Tak uczą niektórzy filozofowie: Zło, jest brakiem dobra. Kiedy braknie dobra, to widać, że coś jest złe. W innym razie zło nie istnieje. Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami – mówi Paweł. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów. Czyż będziemy pobudzali Pana do zazdrości? Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego? Chcemy rywalizować z Panem? Paweł – żeby obudzić Koryntian – poszedł w swoich rozważaniach bardzo daleko i jednoznacznie. Co wy chcecie rywalizować z Panem? Chcecie udowodnić, że demony mają większą siłę od Niego? Czy rzeczywiście chcecie uwierzyć w to, że przeciwności są większą potęgą niż potęga Pana, który przelał Krew i z którego kielicha Krwi i Chleba korzystacie? Ta Krew w was płynie – mówi Koryntianom z całą mocą. Nazywa rzeczy po imieniu i one rzeczywiście zmieniają się w okamgnieniu. Nazywa rzeczy po imieniu. Czym się Panu odpłacę za to szaleństwo miłości, które potwierdza w Eucharystii w sposób szczególny, za wszystko, co mi wyświadczył? Podniosę kielich zbawienia i wezwę imienia Pana. Wypełnię me śluby dla Pana przed całym Jego ludem. Złożę świadectwo pokornego życia wiarą przed całym Jego ludem. Nie będę obciążał – jak mówiliśmy: zaśliniał – swoją pobożnością i wiarą kogoś innego ani nikogo ośmieszał, że ma mniejszą wiarę. Nie będę też poniżał siebie, kiedy zobaczę kogoś mocniejszego ode mnie. Tobie złożę ofiarę pochwalną i wezwę imienia Pana. Wezwę Twojej obecności. Wypełnię me śluby dla Pana przed całym Jego ludem. Wzywamy Pana, czyli wchodzimy w działanie Jego obecności, w działanie Jego Ducha, żeby zaczerpnąć tej mocy, która jest nam potrzebna do budowania na skale, do zmagania się po to, aby w sercu zwyciężało dobro, i aby inni obficie czerpali z tego zwycięstwa dobra, zwycięstwa, które rozpoczął i które kontynuuje Jezus Chrystus. Jeśli mnie ktoś kocha, będzie zachowywał moją naukę, będzie ją rozważał, będzie w nią wchodził, będzie w nią wnikał, a Ojciec mój umiłuje go. Miłość sprowokuje miłość i do niego przyjdziemy. W innym fragmencie: I będziemy przebywać. Tak intensywne jest działanie Pana w nas. Tak intensywna moc, której Pan udziela, szczególnie wtedy, gdy spotykamy się z Nim w Jego Słowie i w świętych Misteriach, w świętej Eucharystii. Jest dostępny dla wszystkich. On nie ma względu na osoby. Wszyscy przygnębieni, przybici ciężarem swoich grzechów, zmasakrowani kolejną nieudaną próbą wytrwania przy Panu, wszyscy, którym zabrakło fundamentu i wszyscy, którzy upadli, a upadek ich był wielki – przyjdźcie do Mnie, utrudzeni i obciążeni, a Ja was pokrzepię. Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem. Dziękuję Ci, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakrywasz te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, przed cwaniakami mającymi na wszystko odpowiedź, cynikami, a udostępniasz te tajemnice prostaczkom, tym, którzy prostym sercem chcą lgnąć do Ciebie. Dziękuję Ci, że traktujesz nas jak swoich przyjaciół, że mówisz do nas bardzo konkretnie i chcesz poruszać nasze serca, aby ujęte działaniem Twojego Ducha, przemienione Twą mocą, szły dalej – kroczek za kroczkiem, obowiązek za obowiązkiem, oddech za oddechem – do Domu Niebieskiego Ojca. Czym Ci się odpłacimy, Panie, za wszystko, co nam wyświadczasz? Podpowiadasz nam, zostawiając pomysł z Eucharystią, abyśmy podnieśli kielich zbawienia i wezwali Twego imienia. Dziękujemy Ci, Ojcze, że nas kochasz, że nas miłujesz. Ty wiesz, czego nam potrzeba. Dziękujemy Ci, że to największe pragnienie, jakie każdy z nas tak naprawdę żywi, czyli Twój umiłowany Syn, który w Duchu Świętym do Ciebie prowadzi, jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata. Pozdrawiam w Panu – ks. Leszek Starczewski
. qhmig2z72w.pages.dev/29qhmig2z72w.pages.dev/654qhmig2z72w.pages.dev/239qhmig2z72w.pages.dev/364qhmig2z72w.pages.dev/238qhmig2z72w.pages.dev/15qhmig2z72w.pages.dev/531qhmig2z72w.pages.dev/271qhmig2z72w.pages.dev/435qhmig2z72w.pages.dev/801qhmig2z72w.pages.dev/591qhmig2z72w.pages.dev/789qhmig2z72w.pages.dev/807qhmig2z72w.pages.dev/499qhmig2z72w.pages.dev/821
nazywaj rzeczy po imieniu tekst