CBOS: 90 proc. Polaków uważa, że w wychowaniu ważne jest porozumienie rodziców z dziećmi. /. fot. Fotolia. CBOS zbadał opinie Polaków o wychowywaniu dzieci. Zaledwie 8 proc. Polaków uważa, że w wychowaniu ważne jest posłuszeństwo dzieci wobec rodziców, 90 proc. stawia na porozumienie rodziców z dziećmi – wynika z sondażu CBOS.

Witam. Mam 2 miesieczna córkę. Mieszkamy u Teściow i tu pojawia sie problem. Na kazdym kroku Tesciowa robi mi na zlosc. Wiecznie wytraca mnie z rownowagi - i zawsze chodzi o sytuacje zwiazane z pozwala mi wychowac córki po swojemu. Mówie, prosze - nic na nia nie dziala... Poki corka jest jeszcze mala i nie rozumie to ok... ale co bedzie pozniej? Bedzie podwazac moj rodzicielski autorytet. I beda cyrki... Rozmiawialam juz nie raz, prosilam nie raz... nic nie dziala... Prosze, zeby do córki mowila normalnie zmiekczonym glosem a nie seplenila do niej - to jeszcze glosniej powtarza wyseplenione przez nia slowo... Mój partner jest kierowca TIRa, wiec rzadko bywa w domu a ja sie musze z tym wszystkim sama uzerac. JAk jej w koncu wytlumaczyc, zeby zrozumiala, ze to jest moje dziecko i ja doskonale wiem jak mam je wychowac. Juz doprowadzila do tego, ze wole córkę od niej izolowac - czyli widzi ja maksymalnie 15 minut dziennie. Typ czlowieka wszystkowiedzacego... Przeciez ewidentnie mi robi na zlosc ! Juz probowalam nie reagowac na jej glupie docinki - bo myslalam, ze widzi, ze sie denerwuje i ma z tego satysfakcje... ale to tez nic nie dalo... JAk ja mam jej to wytlumaczyc ? Bo predzej czy pozniej ja zabije na spaniu chyba... Sytuacja 1 : Wiecznie mowi do mojej córki ,,Chodz do Mamy! (do niej)" Zwracam wiec uwage, ze Mamą jestem ja a ona Babcia, wiec powinna powiedziec:,,Chodz do Babci". Na co Tesciowa: "To, że ją urodziłas, nie znaczy, ze jestes jej Matką!" Krew mnie zalała ale grzecznie mowie:,,Jak tak Mama bedzie mowic, to Inga bedzie do Mamy mowic Mamo!" Tesciowa : "I bardzo dobrze ! " Sytuacja 2: Córka nie dojadla (karmie ja piersia). Po jakis 30 minutach zaczela plakac, bo zglodniala. Tesciowa stwierdzila, ze mam do d***y mleko. I na kazdym kroku mi to powtarzala. Pozniej corka zaczela przybierac 0,5 kg na 2 tyg. To stwierdzila dla odmiany, ze mi sie ,,ciciulki naplawiły" Ja mowie: nic mi sie nie naprawilo, zawsze mialam zaje***te" T: Zaj**ste to Ty mialas ale rozmiarowo ! Sytuacja 3: Tesciowa miala moja córkę na rekach kilka minut bo musialam wyskoczyc z psem. Wracam, zabieram córkę na co Tesciowa mówi: ,,Niuśka tu jeszcze macie" Ja: ,co mamy? T: Niuśka! Ja: Nie Niuśka, tylko smoczek T: Niuśka ! Sytuacja 4: Córka ma czkawkę. T: Kikut ! kikut! kikut! Ja: Kikut to jest amputowana reka albo noga T: Kikut! kikut! kikut! Ja : dlaczego Mama robi mi na zlosc? T: Kikut! Kikut! Kikut!

Brzezińska A.I., Kaczan R., Wychowanie do samodzielności: kluczowy czynnik sukcesu zawodowego osób z ograniczeniem sprawności, Warszawa 2008. Droga do samodzielności. Jak wspomagać rozwój

Rodzice wymagają wiele, bo płacą, ale zadowoleni często potrafią się hojnie odwdzięczyć. Wiedzą, że spędzające z nianią niemal cały dzień dziecko przywiązuje się do swojej opiekunki, a ewentualne rozstanie byłoby dla niego trudnym doświadczeniem Niania jest łącznikiem między potrzebami rodziców a dziecka. Wspiera w wychowaniu dziecka, ale tylko pod jednym warunkiem Zdaniem Katarzyny, niania nie jest od narzucania sposobu wychowania swojego podopiecznego. Jeżeli podejście rodziców do wychowania dziecka jest sprzeczne z jej zasadami, nie powinna w ogóle decydować się na współpracę Niania to multifunkcyjny pracownik Kiedyś niania była nieodłączną częścią rodziny. Mieszkając ze swymi pracodawcami, poświęcała opiece nad dzieckiem niemal cały swój czas. Służyła rodzicom pomocą we dnie i w nocy, towarzyszyła podczas wyjazdów i uczestniczyła w rodzinnych uroczystościach, przywiązując się do całej rodziny, z wzajemnością. Dziś nianię przyjęło się uważać za usługodawcę, który w zamian za wynagrodzenie, oferuje opiekę nad dzieckiem lub – jak precyzują niektórzy rodzice – przypilnowanie dziecka pod ich nieobecność. Takie podejście ma ogromny wpływ na ich oczekiwania wobec opiekunki. Niania ma być pracowita, uczciwa i dyspozycyjna, a przy tym kompetentna (mile widziane są studia pedagogiczne), doświadczona (najlepiej w pracy z dziećmi w wieku potencjalnego podopiecznego), cierpliwa, wyrozumiała, serdeczna i kreatywna, sypiąca jak z rękawa pomysłami na stymulujące rozwój dziecka zabawy. – Niania to taki multifunkcyjny pracownik – przyznaje Katarzyna, niania z 9-letnim stażem pracy, autorka bloga Świat Niani. – Jest i opiekunką, i pielęgniarką, do tego nauczycielką, animatorką zabaw czy chociażby po prostu przyjaciółką, towarzyszem, kimś bliskim, komu dziecko może zaufać i z kim nawiązuje relację. Nie da się jej traktować jak zwykłego, szeregowego pracownika, bo ma realny wpływ na rozwój i wychowanie małego człowieka – dodaje. Rodzice wymagają wiele, bo płacą, ale zadowoleni często potrafią się hojnie odwdzięczyć. Wiedzą, że spędzające z nianią niemal cały dzień dziecko przywiązuje się do swojej opiekunki, a ewentualne rozstanie byłoby dla niego trudnym doświadczeniem. Wszelkie nieporozumienia starają się więc wyjaśniać na bieżąco i polubownie. O ile jest to możliwe, bo – wbrew krążącym wśród rodziców i na internetowych forach przerażającym historiom z nieprofesjonalnymi, leniwymi i chciwymi nianiami w roli głównej – problemy na linii rodzice-niania bywają najczęściej nie tyle karygodne, co niezręczne. Co zrobić, gdy niania za bardzo wtrąca się w wychowanie dziecka? Iwona do dziś zastanawia się, czy spięcie, jakie miała z nianią swojej córki, było warte rozstania z nią, szczególnie, że nowej opiekunki, która "dotarłaby się" z małą, energiczną Julką, długo nie mogła później znaleźć. Niania Mania, jak nazywała panią Mariannę córka Iwony, była jedną z tych niań, które nie potrzebowały wykształcenia pedagogicznego i lat praktyki zawodowej, by sprawdzić się w roli opiekunki. Sama wychowała trójkę swoich dzieci, a całe swoje życie poświęciła rodzinie i prowadzeniu domu. Iwona szybko doceniła to podwójne doświadczenie. – Pani Marianna opiekowała się Julką, a oprócz tego z własnej woli, bo nikt tego od niej nie wymagał, od czasu do czasu coś uprasowała, posprzątała, upiekła ciasto czy ugotowała zupę – wyjaśnia. – Kilka razy prosiłam ją, by tego nie robiła, bo nasz budżet nie przewidywał dodatkowego wynagrodzenia za te prace, ale ona się uparła, że i tak nie ma co robić, gdy mała ucina sobie w ciągu dnia drzemkę, więc chętnie to zrobi, bo nie umie siedzieć z założonymi rękami. Odpuściliśmy więc. Przyznam zresztą, że to było bardzo miłe wrócić do posprzątanego domu czy zjeść kawałek pysznej, domowej szarlotki jak u babci – dodaje. Według Iwony to właśnie fakt, że wszyscy w domu traktowali nianię jak przyszywaną babcię sprawił, że Mania zaczęła angażować się w wychowanie Julki. – To nawet nie było takie klasyczne wtrącanie się, tylko wypowiadane pod pozorem grzecznych uwag lub luźnych refleksji komentarze. Coś w stylu: "Ja bym tak późno dziecka spać nie kładła, ale co ja tam wiem o wychowaniu dzieci" albo "Mała pytała o bajkę w telewizji, ale nie pozwoliłam jej oglądać, dziecko nie powinno w ogóle oglądać telewizji" itp. Początkowo Iwona z mężem puszczali uwagi mimo uszu, ale z czasem przybrały one nieprzyjemny wydźwięk. Raz niania powiedziała, że może gdyby Julka była karmiona piersią, nie chorowałaby tak często. Iwonie zrobiło się przykro, bo to nie był jej wybór, że nie miała pokarmu. Zresztą – to była ich sprawa. Po kilku takich sytuacjach z bólem postanowili pożegnać się z panią Manią. – Wolelibyśmy, żeby niania wspierała nas w naszych metodach wychowawczych, a nie była przeciwko nam – tłumaczy. Rolą niani jest być wsparciem dla rodziców w wychowaniu dziecku Dla Agnieszki Dolaty, byłej niani, właścicielki firmy szkolącej i rekrutującej opiekunki do dziecka Niania VIP, sprawa jest jasna: rolą niani jest być wsparciem dla rodziców w wychowaniu ich pociechy. – Niania jest łącznikiem między potrzebami rodziców a dziecka. Wspiera w wychowaniu dziecka, ale tylko pod jednym warunkiem – jeśli obie strony zgadzają się co do podejścia oraz wyznawanych wartości. Jeśli niania nie rozumie i nie jest otwarta na styl życia, sposób wychowania dziecka, wartości w domu, to nie będzie zgody i to tylko może wpłynąć negatywnie na rozwój dziecka. Niani potrzeba wiele empatii, nie tylko do samego dziecka, ale również do rodziców – wyjaśnia. Zdaniem Katarzyny, niania nie jest od narzucania sposobu wychowania swojego podopiecznego. Jeżeli podejście rodziców do wychowania dziecka jest sprzeczne z jej zasadami, nie powinna w ogóle decydować się na współpracę. – Podejmując się pracy w charakterze niani, trzeba mieć na uwadze, że podopieczny to dziecko, które już ma swoich rodziców i to oni kreują plan wychowania go. Jako nianie mamy w nim jedynie uczestniczyć, a nie zmieniać go czy co gorsza wypracowywać od podstaw. Zasada jest prosta – to rodzic narzuca główne metody wychowawcze i dobrze, jeżeli niania ma co do nich podobny punkt widzenia. Jeśli jednak opiekunce stanowczo nie odpowiadają metody rodziców, to sugerowałabym, aby w ogóle nie podejmowała z nimi współpracy. To nie miałoby najmniejszego sensu, konflikty i frustracje murowane – wyjaśnia. Sama w swojej dotychczasowej pracy miała szczęście trafiać na świadomych, współpracujących rodziców, którzy niejednokrotnie dzielili się z nią swoimi pomysłami i pytali o zdanie czy radę w różnych kwestiach. Ale zdarzyło jej się też pracować u rodziny, w której po dłuższym czasie udanej współpracy problemem stała się zbyt duża ingerencja rodziców w naturalny rytm dobowy dziecka – bardzo wczesne pobudki malucha i ograniczenie drzemki w dzień. – Starałam się rozumieć przyczynę zachowania rodziców i mimo mojego odmiennego zdania dotyczącego tej kwestii, nigdy im nawet słówkiem nie pisnęłam na ten temat. Przyznam jednak, że bywały momenty, w których rodziło to moją frustrację. Wprowadzone metody wcale nie łagodziły trudów wieczornego usypiania, a to ja przez kilka tygodni zostawałam niemal dzień w dzień po 9 godzin z rozdrażnionym i marudnym maluchem, który kolejno mniej więcej o 12 i 14 przechodził największe kryzysy, a niekiedy o 17 zasypiał rodzicom na kanapie. Przemęczone oraz "przetrzymane" dziecko i tak szalało do późnych godzin wieczornych. Niania nie zdecydowała się powiedzieć pracodawcom wprost, co myśli na ten temat. Starała się raczej sygnalizować zmiany w zachowaniu zmęczonego lub wypoczętego dziecka niż oceniać metody jego rodziców. – To była jedna z tych sytuacji, w której rodzice wcale nie liczyli na moją opinię, a jedynie na pomoc w realizacji ich planu, który uważali za najbardziej słuszny – dodaje. Fair play Trudności w relacji rodziców i niani nie zawsze dotyczą różnic w podejściu do opieki nad dzieckiem i jego wychowania. Czasem problemem jest jakość samej współpracy i jej warunki, które przestają zadowalać jedną ze stron lub być przez nią respektowane. – Miałam dwie sytuacje w swojej karierze, które mogę uznać za stresujące i mało przyjemne. Jedna z nich dotyczyła kwestii finansowych – mówi Agnieszka Dolata. – Przez prawie trzy lata dorywczo zajmowałam się dziewczynką. Miałyśmy niesamowity kontakt i moja relacja z mamą była bardzo dobra. Wiedziałam, że jestem dla niej wsparciem, ponieważ sama wychowywała córkę. Natomiast przyszedł taki moment, że mama nie chciała mi zapłacić zaległych pieniędzy i wszelkie próby komunikacji z nią nie pomogły, bym mogła te pieniądze uzyskać. Mama miała trudną sytuację rodzinną, którą rozumiałam, ale moje prośby na nic się zdały, rozmowy z adwokatem ani wezwanie do zapłaty też nie. Byłam w trzecim miesiącu ciąży – odpuściłam sprawę. Mama po roku do mnie się odezwała z przeprosinami, bo córka wielokrotnie o mnie pytała, ale pieniędzy do dziś nie otrzymałam. Chyba wciąż jest mi przykro, ale jeszcze bardziej jest mi żal dziewczynki, z którą miałam świetny kontakt. – opowiada. Magda zna problem z drugiej strony, choć w przypadku "jej" niani chodziło o podwyżkę, o którą opiekunka nie umiała poprosić wprost. Magda dowiedziała się o tym, gdy zapytała smutną od pewnego czasu pracownicę, co ją trapi. Okazało się, że niania nasłuchała się opowieści osiedlowych opiekunek o tym, ile zarabiają za swoją pracę i stwierdziła, że jej pracodawcy chyba nie są z niej zadowoleni, skoro zarabia mniej. – Wkurzyłam się. Z kilku powodów. Po pierwsze: nie mogliśmy do końca roku pozwolić sobie na zwiększenie wydatków związanych z opieką. Po drugie: chcieliśmy jej płacić więcej, bo szczerze uważałam, że ona właśnie na to zasługuje. Po trzecie: argument, że ktoś w tym samym zawodzie zarabia więcej, nie jest dla mnie argumentem. Po czwarte: inne nianie próbowały już kilka razy wyciągnąć od naszej informacje o tym, ile ona zarabia… Ostatecznie niania otrzymała podwyżkę od nowego roku, ale – jak przekonuje Magda – nie dlatego, że prosiła, ale dlatego, że zasłużyła. – Nasza niania Stasia to jedna z najserdeczniejszych osób, która Lenka miała okazję poznać. Energiczna pani koło sześćdziesiątki, posiadająca już własne wnuki. Lena pokochała ją jak własną babcię. To mnie utwierdza w przekonaniu, że to był słuszny wybór. Komunikacyjny priorytet Dla większości rodziców wybór niani dla dziecka jest potężnym wyzwaniem. Często wiedza i doświadczenie w pracy nie idą w parze z nienaganną postawą, a serce do dziecka – z szacunkiem do pracodawców i powściągliwością w wydawaniu własnych sądów. Kredyt zaufania, który dają zatrudnianej opiekunce, może okazać się wkładem, który szybko się zwróci, ale może też być chybioną inwestycją, która zrazi ich do najmowanej opieki. Także same nianie muszą zmierzyć się z częstymi uprzedzeniami i podejrzliwością pracodawców i wciąż udowadniać, że swoją pracę nie tylko kochają, ale i są do niej odpowiednio przygotowane. Jak jednak przyznaje Agnieszka Dolata, jeżeli podstawą pracy niani jest szczerość, chęć dzielenia się wątpliwościami i gotowość do rozmów po obu stronach, współpraca niani z rodzicami może być bardzo udana. Koniec końców kluczem dobrej, minimalizującej ryzyko konfliktów współpracy – prócz czytelnych i satysfakcjonujących zarówno nianie, jak i rodziców warunków – jest… zadowolenie dziecka. A na tym obu stronom powinno zależeć najbardziej.
Joanna MAJCHRZYK-MIKUŁA: Rodzina w polityce społecznej II Rzeczypospolitej. Analiza wybranych kierunków działań, s.83 Joanna SOSNOWSKA: Dom rodzinny dziecka robotniczego w Łodzi w okresie międzywojennym w świetle materiałów etnograficznych, s.101

Rodzina jest najbardziej powszechnym środowiskiem wychowawczym. Oddziaływuje na zachowanie się wychowanka zarówno wewnątrz rodziny, jak i na zewnątrz, na jego ustosunkowanie się do innych osób, do świata wartości, do systemu norm i wzorów postępowania. W prawidłowo funkcjonującej rodzinie tkwią walory wychowawcze nie do zastąpienia przez inne pozostaje dla ogromnej większości dzieci i dorosłych podstawowym zespołem wspólnoty życia. Dla wielu dom staje podporą emocjonalną, ostoją bezpieczeństwa psychicznego. Zapewnia on jednostce zaspokojenie potrzeb emocjonalnych, potrzeb zwierzenia się z przeżyć konfliktowych, wyzbycia się doznanych upokorzeń, daje poczucie wiązanie przeżyć emocjonalnych z rodziną nadaje jej pewien swoisty rys, co wyróżnia ją spośród innych środowisk wychowawczych. Rodzina w sposób najbardziej naturalny może uczyć miłości i życzliwości. Wpływ, jaki wywiera na dziecko jest wpływem najwcześniejszym i mającym cechy znacznej trwałości. Tu dziecko podlega powszechnemu oddziaływaniu wychowawczemu. Rodzina kształtuje postawy, kieruje poznawanie przez dziecko procesów przyrody i kultury, zjawisk i faktów otaczającego świata. Dziecko naśladuje zachowanie się osób, z którymi jest emocjonalnie związane, przyjmuje style bycia, sposób zachowania się i stara się postępować tak, jak wyobraża sobie rodziców w konkretnej sytuacji. Wraz z rozwojem dziecka zmienia się też mechanizm identyfikacji. Dominuje głównie świadomy wybór i decyzja. Jeśli rodziców łączy z dziećmi żywa więź emocjonalna wiek nastolatka nie potrafi zaburzyć porozumienia między nimi oraz zaprzepaścić tego, czego go jest środowiskiem, w którym tkwią najważniejsze możliwości wszechstronnego rozwoju człowieka. Uczy odróżniać dobro od zła, rozumieć co jest pożyteczne, a co szkodliwe, co godne pochwały lub nagany. Warto dodać, że także postawa rodziców wobec dziecka ma ogromny wpływ na efekty wychowawcze, dobór i skuteczność środków wychowawczych. Poza tym w rodzinie kształtuje się osobowość ludzi, tu też zachodzą procesy zmierzające do samodzielnego pełnienia w przyszłości ról rodzicielskich. Osobowość dziecka kształtuje się pod wpływem konkretnych sytuacji dnia powszedniego i warunków życia, jakie stwarzają mu rodzice, społeczeństwo i obecnych środowiskach rodzinnych wychowaniem dziecka zajmuje się matka, ojciec lub oboje rodzice. Niezależnie od tego, czy rodzice mają odpowiednią wiedzę pedagogiczną, czy jej nie posiadają , proces socjalizacyjny dokonuje się w toku codziennego życia, a jego efekty zależą od tego, jaka jest rodzina. Właściwa wiedza umożliwia rodzinie pełną realizację celów fizycznych, moralnych, intelektualnych i etycznych. Rodzice powinni zdawać sobie sprawę z tego kogo zamierzają wychować, powinni wiedzieć, jakie cechy mają rozwijać u dziecka a jakie tłumić czy korygować oraz winni pamiętać o wymogach współczesnego świata. Rodzina oddziałuje na dziecko nie przez organizacje opieki i wychowania, tzn. przez nakazy, zakazy czy polecenia, lecz swoistą atmosferę „gniazda rodzinnego”. Pozytywne działanie na dziecko jest możliwe tylko wtedy, gdy rodzina zdoła wytworzyć korzystną atmosferę, a dziecko po nawiązaniu kontaktów z szerszym środowiskiem uzna swoją rodzinę za ośrodek najkorzystniejszy w swoim otoczeniu. Bogdan Suchodolski określa rodzinę jako „... naturalne środowisko wychowawcze wprowadzające młodą generację w krąg szerszych styczności społecznych”. Rodzina w jego ujęciu „... kształtuje u dziecka poczucie bezpieczeństwa i pewności, stanowi tę grupę społeczną, która pełni ogromną role w kształtowaniu postaw dzieci i młodzieży, ich stosunku do świata wartości”.Wyniesiony z domu rodzinnego model zachowania wobec innych ludzi, przenoszony jest na stosunki międzyludzkie w zakładzie pracy, środowisku miejsca zamieszkania czy organizacjach społecznych. Dlatego też znaczenie współczesnej rodziny jest ogromne, chociażby z tego powodu, że życie społeczne staje się coraz bardziej złożone, skomplikowane i ważną rolę w wychowaniu dziecka w rodzinie odgrywają to głównie role żywicieli, opiekunów i wychowawców. Rodzice podejmują za dziecko decyzje i ponoszą odpowiedzialność za drogę jego życia. Role rodzicielskie tradycyjnie pełnione były komplementarnie: ojciec podejmował decyzje i dawał środki na utrzymanie a matka zapewniała opiekę, zaspokajanie potrzeb, ale ogólna władza leżała w rękach ojca. Wraz z upowszechnieniem się pracy ojca poza domem dziecko większość czasu spędzało z matką. To ona podejmowała większość decyzji, wprowadzała zakazy i nakazy, sprawowała nadzór, dysponowała nagrodami i karami. W poważniejszych sprawach wypowiadał się ojciec, ale matka miała główny głos referujący. Tak więc matka stała się nie tylko źródłem opiekuńczości, ochrony i serdecznych uczuć, ale i decyzji oraz kar i w wyniku różnych przyczyn specyficznych dla naszego kraju ustawicznie wzrasta liczba rodzin, w których obydwoje rodzice pracują zawodowo. Wiąże się to z realizacją przez rodzinę jej funkcji materialno- ekonomicznej. W takiej rodzinie praca zawodowa odgrywa istotną rolę. Jest jedną z naczelnych wartości. Rozwój gospodarki krajowej wymaga coraz większej liczby rąk roboczych, a zatrudnienie kobiet jest wyrazem potrzeb społecznych w tym zakresie. W związku z tym równouprawnienie kobiety, możliwość kształcenia i pracy zarobkowej zmieniają jej rolę społeczną i silnie rzutują na wewnętrzną strukturę tradycyjne poglądy o uprzywilejowanej roli mężczyzny, który dotychczas rzadko przyjmował na siebie część obowiązków kobiety. Wymienność ról i zadań osiągana jest głównie w tych rodzinach, w których rodzice przejawiają dojrzałość społeczną i wielu rodzinach rodzice wspólnie decydują o najważniejszych sprawach i metodach postępowania z dziećmi. Matka w zależności od tego, czy pracuje zawodowo czy nie, poświęca się opiece i wychowaniu dzieci, gotowaniu, utrzymywaniu porządków oraz innym czynnościom gospodarczym w domu. Ojciec mimo pracy zarobkowej powinien uczestniczyć w procesie wychowania dzieci, gdyż matka nie dysponuje takim walorem, jakim jest ojcowski autorytet, nie może go więc zastąpić i przejąć jego funkcji. Nadmierne zaabsorbowanie pracą zarobkową utrudnia czasem ojcu pełnienie ról rodzicielskich. Późne powroty do domu i zmęczenie powodują brak ściślejszych kontaktów z dziećmi i zanik zainteresowania ich tego, że oboje rodzice pracują to jednak udział matek w wypełnianiu zadań rodzicielskich jest znacznie większy niż udział ojców. Rodzicom, a głównie matkom pracującym trudno jest pogodzić obowiązki zawodowe i rodzinne. Praca zarobkowa rodziców prowadzi do tego, że dzieci czas wolny spędzają poza domem, co wpływa na kształtowanie się osobowości dziecka. Sporo rodziców (szczególnie samotnych matek) pracuje na zmiany, a dzieci systematycznie pozostają bez żadnej kontroli i opieki. Dzieci sprawiają wówczas wiele trudności, gdyż mają ułatwioną możliwość planowania różnego rodzaju ucieczek, schadzek itp. Sporo rodziców nie ma czasu dla własnego dziecka, a w chwilach gdy mogliby im ten czas poświęcić, zmęczenie codzienną pracą i pragnienie spokoju sprawia, że odsuwają dziecko od siebie i wskazują im inną formę spędzania czasu wolnego, co z kolei prowadzi do osłabienia więzi uczuciowych między rodzicami a efekcie rozważań nad znaczeniem prawidłowej organizacji życia w rodzinie dla harmonijnego rozwoju osobowości dziecka należy powiedzieć, że nie tylko ważna jest obecność i opiekuńcza aktywność każdego z rodziców, ale też zgodność ich tendencji i działań wychowawczych czyli tzw. koalicja wychowawcza rodziców. Obecnie powszechnie znane są zalecenia, aby nie ujawniać różnicy zdań przy dziecku, lecz dyskutować i uzgadniać stanowiska podczas jego nieobecności, a także aby wzajemnie wzmacniać autorytet rodzicielski, a nie osłabiać go czy podważać. Takie postępowanie zapewnia dziecku poczucie stałości i pewności, potrzebne dla powstania poczucia bezpieczeństwa. Brak jednolitości w zakazach czy nakazach nie sprzyja uwewnętrznieniu norm postępowania. Utrudnia dziecku rozeznanie w tym co dobre, a co złe i uznaniu tego za dobre a tamtego za dziecka ważne jest, jak odnoszą się wzajemnie do siebie matka i ojciec, czy się akceptują, są w stosunku do siebie życzliwi i serdeczni, czy też w rodzinie panują napięcie, wrogość i gniew bądź zimna obojętność świadcząca o życiu obok siebie, a nie razem. Szczególnie ważne jest, jak dorośli ustosunkowują się do całokształcie układu stosunków między rodzicami a dzieckiem decydują oprócz wyżej opisanych, jeszcze inne czynniki. Tak więc nie tylko osobowość rodziców i wzorce wychowawcze realizowane przez nich w postępowaniu z dzieckiem, lecz także sposób, w jaki dziecko odbiera ich postawy i zachowanie tak w sytuacjach wychowawczych jak i różnych sytuacjach życia codziennego, oraz stopień identyfikacji z rodzicami jako osobami znaczącymi decydują o charakterze i jakości tych stosunków, o ich wychowawczej Czapów Cz.: Rodzina a wychowanie. NK, Warszawa Jachowska E.: Środowisko rodzinne a przystosowanie Muszyński H.: Zarys teorii wychowania. PWN, Warszawa Nęcki Z.: Wzajemna atrakcyjność. WP, Warszawa Rembowski J.: Postawy dzieci wobec rodziców i innych członków rodziny. Uniwersytet Gdański, Gdańsk Rembowski J.: Rodzina w świetle psychologii. WSiP, Warszawa Szczepański P.: Socjologia wychowania T 1-2, Warszawa Suchodolski B.: Pedagogika. PWN, Warszawa Ziemska M.: Rodzina i dziecko. PWN, Warszawa 1979.

„— Wychowanie w rodzinie, wychowanie w kręgu rodzinnym, stanowiącym pierwszą szkołę wychowania dla ogromnej większości ludzi; składają się nań czynności opiekuńczo-pielęgnacyjne rodziców względem dzieci […] 1. A.W. Janke, Pedagogika rodziny i wychowanie rodzinne, [w:] S. Kawula, J. Brągiel, A.W. Janke (red.), Pedagogika

Szwagier wtrąca się w wychowanie naszej córki [Porada eksperta] W rodzinie zawsze znajdzie się ktoś, kto wie, jak wychowywać dzieci, najlepiej oczywiście cudze... Jak reagować na uwagi dotyczące naszego dziecka? Czy ktoś z dalszej rodziny ma prawo ingerować w nasze sposoby wychowania dziecka? Szwajger wtrąca się w wychowanie mojego dziecka Jestem mamą 15-miesięcznej dziewczynki. Moja córeczka należy raczej do dzieci, które jak na swój wiek dużo rozumieją. Mam problem nie z nią, a z bratem mojego męża. Kilka razy zdarzyło się tak, że córeczka bawiła się czymś, czym ja pozwalam jej się bawić, a wujek reaguje "nie, nie, nie wolno!". Dość istotny jest także wykrzyknik na końcu, ponieważ ton jakiego używa pozostawia także wiele do życzenia. Ostatnio mała siedziała u mnie na kolanach i bawiła się pilotem od telewizora, baterie miała wyciągnięte, żeby nie przełączać, interesują ją guziczki, bo wydają dziwny dźwięk. Ona siedzi u mnie na kolanach, zaczyna bawić się pilotem, a wujek jej go wyszarpuje i krzyczy: "Nie wolno, to nie dla ciebie". Mała jest tak nauczona, że jak jej się powie "daj", to ona sama odda i nie protestuje, bo wie, że już koniec zabawy danym przedmiotem. Albo jest sytuacja taka, że ja mówię do córki stanowczo, że czegoś jej nie wolno, ona robi słodką minkę, ja powtarzam, że nie, ona znowu minkę, bo próbuje, czy jednak dzięki słodkiemu uśmiechowi nie zmienię swojej decyzji, no i wujek w śmiech. W tym momencie moja córka otrzymuje kolejny sprzeczny z moim przekaz. Próbowałam zwrócić mu kilka razy delikatnie uwagę, ale to nie skutkuje. Nie wiem, co robić, jak wytłumaczyć mu, że jeśli ja i mój mąż na coś jej pozwalamy albo czegoś zabraniamy, to raczej nie powinno się tego negować. Dodam jeszcze, że brat męża nie ma swoich dzieci, ma 24 lata. Nie chcę być niemiła, bo tego nie lubię. Nie chcę zwracać mu też uwagi przy dziecku, bo to też nie w porządku. Nie wiem, co robić. Czytaj również: Kreatywna dyscyplina czyli wychowanie bez krzyku. Jak mówić żeby dzieci nas słuchały? Gdy dziadkowie wtrącają się w wychowanie dziecka - co robić? Co na to ekspert? Jeżeli jest to brat pani męża, to sprawą nadmiernego wtrącania się w wychowanie waszej córki powinien zająć się pani mąż. Jest to jakby nie było jego rodzina. Musi pani porozmawiać z mężem, aby on wpłynął na swojego brata. Czasem jest tak, że ładne i miłe prośby nie przemawiają do danych osób. Musi pani być bardziej stanowcza i asertywna w rozmowie z nim. Jeżeli pani już mu wiele razy tłumaczyła, że nie życzy sobie, aby się wtrącał w wychowanie dziecka, trzeba mu jasno i głośno wyartykułować, że jeżeli będą państwo potrzebować pomocy w wychowaniu córki, to się do niego zwrócicie z taką prośbą, ale na razie nie potrzebujecie jego pomocy, a dziecko nie może czuć się tak, jakby miało trojce rodziców, bo jeszcze bardziej czuje się zagubione. Może pani dodać, że rozumie, iż on się troszczy o dobro państwa dziecka, ale wy macie inny pogląd na wychowanie dzieci i bardzo prosicie o uszanowanie waszych poglądów. Niech pani doda w rozmowie, że krzyczenie na dziecko i szarpanie, to przemoc fizyczna i psychiczna i że może źle wpłynąć na waszą córkę, w przyszłym jej dorosłym życiu. Powodzenia. Pamiętaj, że odpowiedź naszego eksperta ma charakter informacyjny i nie zastąpi wizyty u lekarza. Inne porady tego eksperta 1.1. Mał eństwo i rodzina 11 1.2. Relacje rodzinne 15 1.3. Więź rodzinna 17 1.4. Atmosfera wychowawcza 19 1.5. Wychowanie rodzinne 20 2. Mał eństwo i rodzina w aspekcie historycznym i współczesnych przemian jej funkcji 25 2.1. Rodzina i jej funkcje 25 2.2. Kierunki przemian ycia mał eńsko-rodzinnego 27 2.3. Przyjście dzieci na świat sprawia, że małżonkowie przestają być sami w swoim domu. Nie mogą już odtąd myśleć wyłącznie o sobie czy o swoich planach we dwoje. Zaczynają tworzyć poszerzoną wspólnotę, zwaną rodziną. Pojawienie się potomstwa diametralnie zmienia sytuację małżonków oraz ich codzienny styl życia. Obydwoje znajdują się teraz w obliczu dwóch niezwykle ważnych i trudnych zadań. Po pierwsze, powinni znaleźć nową równowagę w ich wzajemnych relacjach. Po drugie, muszą podjąć się skomplikowanego zadania, jakim jest wychowanie dzieci. Zagrożenia i trudności pojawiają się wtedy, gdy małżonkowie — a teraz także rodzice — nie próbują lub nie potrafią w dojrzały sposób wypełnić tych nowych zadań i obowiązków. W poszukiwaniu równowagi między miłością małżeńską i rodzicielską Zadanie pierwsze małżonków, którzy stają się rodzicami to nauczenie się harmonijnego godzenia dwóch odmiennych ról. Z chwilą pojawienia się dzieci mężczyzna uczy się być jednocześnie mężem i ojcem, natomiast kobieta uczy się godzić zadania żony z obowiązkami matki. Obydwoje powinni zdawać sobie sprawę z tego, że przyjście na świat dzieci nie oznacza, iż odtąd przestają być małżonkami lub że są teraz małżonkami w jakimś ograniczonym wymiarze. Kobieta — poznając smak miłości macierzyńskiej — nie może przestać być żoną. Stając się matką nie przestaje być kobietą i głównym punktem odniesienia dla swojego męża. Powinna zatem w dalszym ciągu dbać o siebie, o swoje zdrowie i swój zewnętrzny wygląd. Wielu kobietom, które stają się matkami, grozi bowiem tendencja do nadmiernego skupiania się na dziecku i do „poświęcania” się dla potomstwa kosztem więzi z mężem. Stopniowo dochodzi wtedy do utraty bliskości, jaka łączyła małżonków przed narodzeniem dziecka. Dojrzałość polega na tym, że matka zdaje sobie sprawę z tego, iż pozostaje żoną, że ma potrzebę i prawo, by być przez męża nadal dostrzegana w swej kobiecości, obdarzana czułością i zainteresowaniem seksualnym. W przeciwnym przypadku zacznie coraz bardziej tracić kontakt z mężem, a to nieuchronnie doprowadzi do kryzysu małżeństwa. Z kolei kryzys więzi między małżonkami utrudni czy wręcz uniemożliwi odpowiedzialne wypełnienie zadań wychowawczych wobec dzieci. Kobieta, która próbuje pełnić rolę matki kosztem swej więzi z mężem, stanie się w przyszłości negatywnym wzorcem zarówno dla córek, jak i dla synów. Córki bowiem mogą wtedy dojść do przekonania, że wychodząc za mąż trącą coś ważnego ze swojej kobiecości oraz ze swojej seksualnej atrakcyjności. Z kolei synowie mogą uważać, że czułość okazuje się kobiecie jedynie przed zawarciem małżeństwa. Z kolei typowym zagrożeniem dla mężczyzn w obliczu pojawienia się potomstwa bywa tendencja do uchylania się zarówno od obowiązków męża, jak i od obowiązków ojca. Nierzadko bywa tak, że po początkowej radości z powodu pojawienia się syna czy córki, mąż i ojciec zaczyna znikać z domu. Coraz później powraca z pracy. Znajduje różne preteksty, by wyjść z domu po południu lub wieczorem. Zaczyna być gościem we własnej rodzinie. Znam małżeństwa, w których mężowie zareagowali na pojawienie się dziecka w taki sposób, jakby znowu byli kawalerami. Kiedy żona zwracała uwagę mężowi, że zaniedbuje rodzinę, wtedy najczęstszym „usprawiedliwieniem” było twierdzenie, że on potrzebuje po pracy ciszy i spokoju oraz że wychowanie dzieci to obowiązek żony, a nie męża. Uchylanie się od obowiązków męża i ojca sprawia, że zarysowuje się kryzys miłości małżeńskiej i że pojawiają się coraz większe trudności w wychowaniu dzieci. Pierwszym bowiem sposobem wyrażania miłości wobec potomstwa oraz pierwszym warunkiem oddziaływania wychowawczego jest fizyczna obecność. Kochać kogoś to być obecnym w jego życiu. Także fizycznie obecnym. Zasada ta najbardziej odnosi się właśnie do małżeństwa i rodziny. Jeżeli jeden z małżonków jest przekonany, że kocha współmałżonka i dzieci, ale nie ma czasu dla swoich bliskich, nie przebywa z nimi codziennie fizycznie, unika domu i spotkań w kręgu rodzinnym, to jego miłość jest pustą deklaracją. Brak fizycznej obecności w rodzinie to brak miłości. Miłość karmi się obecnością. Miłość rodzi się, rozwija i trwa dzięki obecności i poprzez obecność. Zrozumiałe, że obecność ta powinna być dostosowana do wieku i potrzeb tych, których kochamy, do rodzaju więzi, które nas z nimi łączą, do stopnia odpowiedzialności, jaką za nich ponosimy. Zawsze jednak najbardziej intensywna i ofiarna powinna być nasza obecność dla małżonka i dzieci. Kiedy brak jest w domu codziennej, wielogodzinnej i aktywnej obecności męża i ojca, wtedy negatywne konsekwencje ponosi nie tylko kobieta, ale również dzieci. Dla chłopców jest to wielka krzywda, bo nie mają oni w takiej sytuacji wzorca i autorytetu mężczyzny. Stała obecność ojca jest potrzebna synowi, aby ten mógł zobaczyć i doświadczyć, co znaczy być dojrzałym mężczyzną, co znaczy być kochającym i odpowiedzialnym mężem i ojcem. Jeśli ojciec jest za mało obecny w życiu syna, to taki chłopiec szuka wzoru mężczyzny u kolegów z ulicy lub w postaciach z prymitywnych filmów. W ten sposób ryzykuje, że stanie się karykaturą mężczyzny. Ma poważne trudności, by zrozumieć własną płeć oraz by dojrzale podjąć i wypełnić podstawowe role społeczne. Także dla dziewczynek nieobecność czy niedostateczna obecność ojca jest wielką krzywdą. Nie pozwala im bowiem uwierzyć, że są kochane i że zasługują na miłość, skoro tata nie ma dla nich czasu albo skoro pieniądze, odwiedzanie znajomych czy jakieś hobby to coś ważniejszego niż kontakt z własną córką. Córki, które nie miały dostatecznego kontaktu z ojcem, dla których ojciec był nieobecny lub niedostępny, w przyszłości bardzo często mogą związać się z nieodpowiedzialnymi mężczyznami, gdyż łatwo je oszukać i uzależnić emocjonalnie. Bardzo wcześnie szukają ciepła i miłości poza domem rodzinnym, jakby pragnęły uzupełnić niedobór miłości ojcowskiej. Czasami kończy się to popełnieniem wielkiego błędu życiowego, który rodzi konflikt sumienia, a także krzywdę psychiczną i moralną. Typowe trudności w wychowaniu rodzinnym Brak dojrzałego podjęcia i pogodzenia roli męża i ojca oraz roli żony i matki to nie są jedyne zagrożenia, które mogą pojawić się z chwilą przyjścia potomstwa na świat. Drugie zadanie, przed którym stają młodzi, niedoświadczeni rodzice, to odpowiedzialne wychowanie swoich dzieci i konsekwentna realizacja przyjętych zasad wychowawczych. Żyjemy w czasach, w których trudności wychowawcze mają nawet najbardziej rozsądni rodzice i jest to zjawisko powszechne. Znaczna część rodziców i wychowawców patrzy z przerażeniem na zachowanie i postawę młodego pokolenia. Trudności wychowawcze, z jakimi mierzą się niemal wszyscy rodzice, nie wynikają jednak wyłącznie z zewnętrznych niekorzystnych nacisków, np. w postaci negatywnego wpływu rówieśników, dominującej mody i obyczajów czy szkodliwego oddziaływania środków społecznego przekazu. Trudności wychowawcze wynikają często z niedojrzałości lub z naiwności samych rodziców. Oni przecież nie tylko mogą decydować o rodzaju wychowania w rodzinie, ale także o tym, na ile ich dzieci mają podlegać naciskom czy oddziaływaniom innych środowisk czy instytucji oraz jakie mają to być środowiska czy instytucje. Z moich obserwacji wynika, że wielu współczesnych rodziców popełnia jaskrawe błędy w wychowaniu swoich dzieci, a mimo to nie wyciągają oni z tego faktu żadnych logicznych wniosków. Z pokolenia na pokolenie pojawia się ten sam problem. Dzieci mają pretensję do swoich rodziców i żal, że ci nie byli idealnymi rodzicami. Sami więc deklarują, że wobec swoich dzieci będą postępować zupełnie inaczej niż ich rodzice. I rzeczywiście tak się dzieje, z tym, że zwykle popełniają inne błędy, z reguły większe i bardziej bolesne niż te, które ewentualnie popełnili ich rodzice. Jeśli ktoś był wychowywany w atmosferze nadmiernego rygoru i dyscypliny, to sam może mieć tendencję, by być zbyt pobłażliwym dla swoich dzieci. Natomiast dziecko rodziców pobłażliwych może mieć — słuszne zresztą — poczucie, że jego rodzice za mało się troszczyli o jego los i wychowanie, a w konsekwencji może mieć skłonności, by być przesadnie opiekuńczym wobec swojego potomstwa. Obecnie pojawiła się inna bardzo niebezpieczna tendencja, która polega na traktowaniu więzi wychowawczej jako relacji między równie dojrzałymi osobami. W konsekwencji współcześni rodzice to często ostatnie pokolenie tych, którzy słuchali swoich rodziców i pierwsze pokolenie tych, które słucha swoich dzieci. Największymi ofiarami takiej naiwności współczesnych rodziców okazują się właśnie te ich ubóstwiane dzieci. Nie ma bowiem kryzysu dzieci i młodzieży, jeśli nie ma najpierw kryzysu wśród ludzi dorosłych, począwszy od rodziców i wychowawców. Przejawy kryzysu rodziców jako wychowawców przybierają obecnie bardzo różne formy. Do typowych błędów należy zaniedbywanie obowiązków wychowawczych i pozostawianie dzieci bez należytej opieki czy kontroli. W czasie sympozjum poświęconego profilaktyce uzależnień pani psycholog opowiedziała o następującym wydarzeniu. Otóż pewnego grudniowego wieczoru wracała do domu i zobaczyła swoją sąsiadkę stojącą obok klatki schodowej bloku, w którym obie mieszkają. Zaniepokojona zapytała znajomą o powód przebywania na dworze w zimny, deszczowy wieczór. Wtedy sąsiadka wyjaśniła, że właśnie dzisiaj jej syn wraz z zaproszonymi kolegami i koleżankami obchodzi swoje dwunaste urodziny i zażądał, by mama w tym czasie czekała na dworze i nie przeszkadzała im w zabawie. Pani psycholog wyjaśniła sąsiadce, że popełnia ogromny błąd wychowawczy, ale to zupełnie nie przekonało rozmówczyni. Zdecydowała się wrócić do domu dopiero wtedy, gdy rozmówczyni stwierdziła, że za chwilę zadzwoni na policję, aby zgłosić fakt drastycznego zaniedbania obowiązków rodzicielskich przez jej sąsiadkę. Opisany przypadek to jednostkowy przykład znacznie szerszego zjawiska, które polega na karygodnym zaniedbywaniu obowiązków wychowawczych ze strony rodziców. Po części jest to również efekt toksycznego pedagogicznie, ale modnego hasła: „róbcie, co chcecie”. Pustkę po nieobecnych wychowawczo rodzicach młodzi wypełniają zwykle tym, co najgorsze, np. towarzystwem jeszcze bardziej niż oni sami zaniedbanych rówieśników albo oglądaniem telewizji, która prezentuje zwykle toksyczne wychowawczo programy. Inny typowy błąd współczesnych rodziców to przekonanie, że dobrobyt materialny stwarza najlepsze warunki dla wychowania młodego pokolenia. Słyszałem już z ust wielu rodziców wyznanie, że ich największym marzeniem jest zapewnienie synom i córkom takiego standardu życiowego i takiej wygody, o jakiej im samym się nie śniło. W konsekwencji rodzice ci nadmiernie poświęcają się pracy zarobkowej, kosztem obecności w domu, kosztem miłości i wychowania. Ich dzieci są wprawdzie coraz lepiej ubrane i mają coraz droższe zabawki, ale stają się coraz bardziej biedne moralnie, duchowo i psychicznie. Kolejny błąd wychowawczy to niestety modne obecnie slogany o tak zwanym wychowaniu bezstresowym. Mało kto z rodziców zdaje sobie sprawę z tego, że ten postulat pedagogiczny opiera się na skrajnie naiwnym założeniu, iż dzieci nie przeżywają żadnych wewnętrznych konfliktów czy wątpliwości i że w związku z tym ich rozwój powinien przebiegać spontanicznie, a to, do czego młodzi dążą, jest zawsze słuszne. Aż trudno uwierzyć, że w XXI wieku tysiące rodziców i nauczycieli mogą być na tyle bezkrytyczni, by kierować się tego typu utopią. Rodzice i inni wychowawcy nie powinni być dla wychowanków źródłem stresu. Mają natomiast obowiązek uświadamiania wychowankom wszystkich popełnianych przez nich błędów. Także wtedy, gdy wiąże się to z doświadczeniem zawstydzenia czy niepokoju. Równie częstym błędem wychowawczym ze strony rodziców jest lekceważenie negatywnego wpływu, jaki na ich dzieci mogą wywierać rówieśnicy, grupy nieformalne, czasopisma młodzieżowe, telewizja, Internet, czy dyskoteka. Przykładem drastycznych zaniedbań wychowawczych jest fakt, że większość polskich dzieci ogląda telewizję dłużej niż 4 godziny dziennie. Kolejny błąd wychowawczy polega na tolerowaniu u dzieci lenistwa, arogancji, egoizmu, wygodnictwa, kłamstwa. Często nie wierzę własnym oczom, gdy widzę, z jaką agresją, lekceważeniem czy wręcz pogardą dzieci odnoszą się do swoich rodziców, którzy na to zupełnie nie reagują. Równie wielką krzywdą jest próba wychowywania dzieci w oparciu o błędną hierarchię wartości. Część współczesnych rodziców — zgodnie z absurdalnym dyktatem poprawności politycznej — stawia demokrację czy tolerancję ponad miłością, prawdą i odpowiedzialnością. Inni z kolei wyznają zasadę, że doraźna przyjemność jest ważniejsza niż sumienie czy zdrowy rozsądek. Dla jeszcze innych rodziców dobrobyt materialny jest ważniejszy od bogactwa osobowości czy od prawości charakteru. Błędna hierarchia wartości wiąże się zwykle z lekceważeniem wychowawczej funkcji sfery religijnej oraz z zaniedbaniem wychowania moralnego. Wyżej opisane zaniedbania w wychowaniu dzieci oraz ewidentne błędy wychowawcze, jakie popełniają współcześni rodzice, prowadzą do bolesnych konsekwencji. Zasady liberalnego, czyli skrajnie naiwnego wychowania, przynoszą efekty w postaci coraz większej liczby alkoholików i narkomanów wśród nastoletnich chłopców i dziewcząt. Nigdy dotąd nie było tak wielu młodych, którzy są słabi psychicznie, cierpią na depresję i inne zaburzenia psychiczne. Nigdy wcześniej tak wielu młodych nie przeżywało niepowodzeń szkolnych czy trudności z elementarnym przystosowaniem społecznym. Nigdy wcześniej nie było tak wiele ucieczek z domu i buntów wobec rodziców, które niejednokrotnie kończą się w sidłach sekt. Statystyki policyjne odnotowują stały wzrost agresywności i przestępczości wśród nieletnich. W ostatnim dwudziestoleciu kilkakrotnie wzrosła ilość samobójców wśród dzieci i młodzieży. Za każdym z tych zjawisk kryją się ogromne dramaty i rozczarowania rodziców oraz porażki wychowawców w szkołach i innych ośrodkach wychowawczych. Zasady odpowiedzialnego wychowania w rodzinie Najdojrzalszą reakcją na wyżej opisane zagrożenia i trudności nie jest zniechęcenie czy poczucie bezradności, ale poznawanie sposobów zapobiegania tego typu zjawiskom oraz umiejętność przezwyciężania problemów wychowawczych tam, gdzie one się już pojawiły. Istnieją trzy podstawowe warunki, które trzeba spełnić, aby wychować dzieci w sposób odpowiedzialny i dojrzały. Warunek pierwszy to wzajemna miłość rodziców. Warunek drugi to przyjęcie właściwych celów wychowania. Warunek trzeci to dobór odpowiednich metod wychowawczych oraz ich konsekwentne stosowanie. Przyjrzyjmy się każdemu z tych trzech warunków. Podstawowym warunkiem osiągnięcia sukcesów wychowawczych i skutecznego przezwyciężania ewentualnych trudności w tej dziedzinie jest stwarzanie dzieciom klimatu bezpieczeństwa, zaufania i radości. A to wszystko można osiągnąć jedynie w kontekście miłości. Rodzice powinni pamiętać, że pierwszym sposobem wyrażania miłości wobec dzieci jest wzajemna miłość małżonków. Dopiero w kontekście dojrzałej i wyraźnie dostrzegalnej miłości małżeńskiej, dzieci mają szansę upewniać się, że są kochane przez rodziców i że mogą być spokojne o swoją przyszłość. Gdy rodzice są ze sobą skłóceni, gdy wyrządzają sobie nawzajem krzywdę, gdy grożą sobie rozstaniem i rozwodem, wtedy ich dzieci będą coraz bardziej niespokojne, nadpobudliwe, nerwowe, zastraszone czy agresywne. Nawet jeśli każde z rodziców z osobna będzie starało się okazywać czułość i zainteresowanie swoim dzieciom, to i tak ich sytuacja nie poprawi się w zasadniczy sposób. Dzieci czują się kochane i bezpieczne jedynie w kontekście miłości małżeńskiej ich rodziców, jakby wewnątrz tej miłości. Rozmawiając z małżonkami, którzy przeżywają kryzys więzi małżeńskiej, przypominam im, że jeśli szczerze kochają swoje dzieci, to miłość rodzicielska powinna ich ogromnie mobilizować do przezwyciężania trudności małżeńskich i do odnawiania ich wzajemnej miłości. Jest to bowiem nie tylko konieczny warunek skuteczności obecnych działań wychowawczych, ale także warunek pozytywnego nastawienia dzieci do ich przyszłego małżeństwa i rodziny. Kiedy dzieci widzą, że rodzice obdarzają miłością nie tylko swoje potomstwo, ale także siebie nawzajem, wtedy oceniają małżeństwo i życie rodzinne jako wielki skarb, jako coś najcenniejszego w życiu. Kiedy dorosną, rodzina będzie dla nich ważniejsza niż na przykład doraźne zaspokojenie popędu seksualnego czy tak absurdalny pomysł, jak wspólne życie bez trwałej więzi i bez żadnych zobowiązań. Dzieci, które czują się kochane przez kochających siebie wzajemnie rodziców, są pozytywnie motywowane do tego, by dobrze przygotować się do założenia przyszłej rodziny oraz by w okresie dorastania czuwać nad własną seksualnością, a także nad zachowaniem w innych dziedzinach życia, aby nie zrobić niczego, co zagrażałoby ich przyszłemu szczęściu w małżeństwie i rodzinie. Pierwszym zatem warunkiem mądrego i owocnego wychowania jest wzajemna miłość oraz wzajemny szacunek i harmonijna współpraca między rodzicami jako pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami swoich dzieci. Warunek drugi to dobór właściwych celów wychowania. Odpowiedzialni rodzice pragną osiągnąć wiele celów. Ich aspiracją jest na przykład to, by ich dzieci umiały prawidłowo zachować się przy stole czy w towarzystwie innych ludzi, by osiągały dobre wyniki w szkole, posługiwały się językami obcymi, grały na jakimś instrumencie muzycznym, dobrze przygotowały się do dorosłego życia. Dojrzali rodzice zdają sobie jednak sprawę, że między poszczególnymi celami wychowania musi istnieć jakaś hierarchia ważności oraz że pewne cele powinny znaleźć się na samym szczycie tej hierarchii. Rozsądne wyznaczenie najważniejszych celów wychowania nie może być oczywiście kwestią przypadku czy jakiejś modnej akurat ideologii, lecz powinno wynikać z realistycznego i całościowego rozumienia dziecka, jego możliwości i ograniczeń oraz zadań, z jakimi będzie musiało się ono zmierzyć w swoim dorosłym życiu. W oparciu o powyższe kryteria można stwierdzić, że istnieją dwa podstawowe cele w wychowaniu: uczyć myśleć oraz uczyć kochać. Te dwa cele są najważniejsze gdyż być człowiekiem dojrzałym, to być kimś świadomym oraz kimś, kto korzysta ze swojej wolności po to, by kochać. Ograniczenie świadomości lub ograniczenie wolności w oczywisty sposób blokuje rozwój wychowanka i prowadzi do różnych zaburzeń. Tymczasem zarówno świadomość, jak i wolność podlegają różnym zagrożeniom. Myślenie jest zagrożone manipulacjami i iluzjami. Oznacza to, że młody człowiek może używać swojej zdolności myślenia nie po to, by szukać prawdy, która wyzwala, lecz po to, by oszukiwać samego siebie. Z kolei wolność jest zagrożona zniewoleniami i nałogami. Wychowanek może w aż tak błędny sposób posługiwać się swoją wolnością, że ją zupełnie utraci (np. popadając w uzależnienia chemiczne). W tej sytuacji odpowiedzialnie wychować to pomagać młodym, by coraz lepiej rozumieli siebie i innych ludzi, a także by coraz dojrzalej kochali siebie i innych, czyli by mogli żyć w świecie prawdy i miłości. Trzeba podkreślić, że koniecznym warunkiem dojrzałego wychowania jest osiągnięcie obu tych celów jednocześnie. Jeśli bowiem ktoś z wychowanków będzie precyzyjnie myślał, ale nie nauczy się kochać, to stanie się człowiekiem okrutnym i cynicznym. Jeśli natomiast będzie chciał szczerze kochać, ale nie nauczy się dojrzale myśleć, wtedy okaże się człowiekiem naiwnym i będzie poddawał się różnym manipulacjom. Kształtowanie dojrzałego myślenia to trudne zadanie wychowawcze. Bolesnym paradoksem naszych czasów jest fakt, że młodzież coraz lepiej rozumie świat, który ją otacza, a coraz mniej rozumie siebie oraz tajemnicę ludzkiego życia. Uczyć myśleć to pomagać młodym, by nie oszukiwali siebie „usprawiedliwiając” własne błędy, by nie wmawiali sobie, że każdy sposób postępowania jest jednakowo dobry, że istnieje łatwe szczęście, że człowiek poradzi sobie z samym sobą i z własnym życiem bez kontaktu z Bogiem, bez pomocy rodziców i wychowawców, bez zasad moralnych, bez wyciągania wniosków z błędów własnych i innych ludzi, bez dyscypliny i czujności, bez wysiłku i korygowania popełnionych błędów. Drugim celem wychowania — obok prawego myślenia — jest nauczenie miłości. Miłość to najdojrzalszy, ale jednocześnie najtrudniejszy ze wszystkich możliwych sposobów korzystania z ludzkiej wolności. Stawia największe wymagania. Zadaniem rodziców jest z jednej strony wyjaśnianie dzieciom istoty dojrzałej miłości, a z drugiej strony ukazywanie takiej właśnie miłości we własnym postępowaniu. Trzeba precyzyjnie tłumaczyć, że miłość to coś znacznie więcej niż uczucia, które zawsze towarzyszą miłości, ale które nie są jej istotą, ani nie mogą być kryterium postępowania. Podwójnym błędem jest zatem powszechne przekonanie, że miłość to piękne uczucie. Po pierwsze, miłość to coś znacznie więcej niż uczucie. Po drugie, miłości towarzyszą czasem skrajnie bolesne uczucia. Gdy kogoś kochamy, to przeżywamy wtedy różnorodne uczucia i emocje: od radości i entuzjazmu do lęku i rozgoryczenia. Kochając, nie przeżywamy zatem jedynie tak zwanych „pięknych uczuć” miłości. Nasze przeżycia emocjonalne są bowiem termometrem tego, co dzieje się w nas i w naszym kontakcie z tymi, których kochamy. Jeśli rodzice odkryją, że ich dorastający syn czy córka sięgają po narkotyki albo wchodzą na drogę przestępczości, to będą wtedy przeżywali dramatyczny lęk, gniew, rozczarowanie i wiele innych bolesnych uczuć, właśnie dlatego, że kochają. Gdyby wycofali swoją miłość, mogliby znów spać spokojnie. Dojrzała miłość to zatem coś więcej niż emocjonalne zauroczenie, zwane zakochaniem. Dojrzała miłość to decyzja troski o czyjeś dobro. To umiejętność takiego dobierania słów i czynów, które pomagają drugiemu człowiekowi stać się najpiękniejszą wersją samego siebie. Z tego względu dojrzała miłość jest zawsze miłością wychowującą, czyli dostosowaną do potrzeb i zachowań danej osoby. Odpowiedzialne wychowanie wymaga nie tylko wyznaczenia właściwych celów (nauczyć się dojrzale myśleć i dojrzale kochać), lecz wiąże się również z wymogiem konsekwentnego stosowania odpowiednich metod wychowawczych. Podstawową zasadą w tym względzie jest posługiwanie się pozytywną motywacją. Wychowanie nie jest skuteczne i owocne, jeśli opiera się na moralizowaniu, nakazywaniu i zakazywaniu, straszeniu, kontrolowaniu czy przymuszaniu. Motywacja pozytywna oznacza, że dzięki mądrym oddziaływaniom rodziców oraz dzięki wspólnym rozmowom dzieci rozumieją, iż kierowanie się wskazaniami rodziców to nie jest przykra konieczność, ale osobisty zysk oraz najpewniejsza droga do osiągnięcia dojrzałości i satysfakcji. Zasada druga to rozmawianie z dziećmi i młodzieżą takim językiem, który oni rozumieją, oraz posługiwanie się takimi argumentami, które przekonują wychowanków. Trzeba pamiętać, że wychowawcy muszą posługiwać się precyzyjniejszym językiem i silniejszymi argumentami niż ci, którzy próbują demoralizować młode pokolenie. Toksyczni wychowawcy nie stawiają bowiem wychowankom żadnych wymagań i obiecują im łatwe szczęście. A takich miłych iluzji młodzi słuchają na ogół w sposób zupełnie bezkrytyczny. Kolejna zasada wychowawcza polega na otwartym i stanowczym demaskowaniu tego wszystkiego, co zagraża dojrzałości i szczęściu młodego pokolenia. Trzeba wyjaśniać dzieciom i młodzieży, że wokół nich są też tacy ludzie, którzy próbują zarobić pieniądze w łatwy sposób, żerując na ich naiwności czy słabości (np. nielegalnie sprzedając nieletnim alkohol czy pornografię), że substancje psychotropowe (np. alkohol, narkotyk, nikotyna) oszukują, uzależniają i zabijają, że seksualność bez miłości prowadzi do przestępstw i zaburzeń, że tolerancja i demokracja bez prawdy i uczciwości moralnej prowadzą do korupcji, niesprawiedliwości, okrucieństwa i ukrytych form dyktatury, itd. Inną konieczną w wychowaniu metodą jest stawianie wychowankom mądrych wymagań, dostosowanych do ich wieku i możliwości. Wychowanie to bowiem kształtowanie dojrzałych postaw, zachowań oraz wyborów. Nie jest ono możliwe bez podejmowania wysiłku, bez rezygnacji z doraźnej przyjemności. Zadaniem rodziców jest także przypominanie, że stawianie samemu sobie mądrych wymagań to najpewniejszy sprawdzian dojrzałości nastolatka. Ten, kto nie stawia sobie wymagań, ten lekceważy własny rozwój i popada w kryzys. Następna nieodzowna metoda wychowawcza polega na rozważnym, ale zdecydowanym wyciąganiu konsekwencji wobec błędów popełnianych przez dzieci i młodzież. Kłamstwo, lenistwo, lekkomyślność, wielogodzinne patrzenie na telewizję, wagarowanie, sięganie po papierosy, alkohol czy narkotyk, kontaktowanie się z podejrzanymi kolegami powinno natychmiast powodować określone reakcje rodziców, na przykład utratę zaufania z ich strony, odebranie kieszonkowego czy wzmożoną kontrolę. Wychowywanie to bowiem pokazywanie związku między określonym zachowaniem a jego konsekwencjami. Dojrzały rodzic nie pozwoli łudzić się swojemu dziecku, że może ono być agresywne, może kłamać czy ulegać lenistwu, a mimo to może stać się kimś wartościowym i szczęśliwym. Ponoszenie przez dzieci i młodzież naturalnych i oczywistych konsekwencji popełnianych przez siebie błędów wiąże się z przeżywaniem stresu, a nawet cierpienia. Pojawia się wtedy niebezpieczeństwo, że naiwni rodzice będą próbowali „zaoszczędzić” swoim dzieciom tego typu niemiłych doświadczeń i w ten sposób niechcący mogą sugerować swoim dzieciom fałszywe przekonanie, że można błądzić bezkarnie. Tymczasem rozsądny rodzic zdaje sobie sprawę z tego, że podstawowym problemem nie jest to, iż syn czy córka cierpi, lecz to, że błądzi. Oczywiście, dojrzały rodzic stara się uczynić wszystko, aby samemu nie być źródłem stresów. Nie dąży natomiast do tego, aby chronić swoje dzieci przed tymi stresami czy cierpieniami, które są naturalną konsekwencją ich własnych słabości, naiwności czy błędów. Cierpienie mądrze wykorzystane wychowawczo otwiera oczy. Uczy odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa, dojrzałości od słabości. Wzorem jest tu mądrze kochający ojciec z przypowieści o synu marnotrawnym. Nie cofa on miłości, kiedy syn błądzi i odchodzi daleko, ale też nie przeszkadza mu cierpieć, dopóki ów syn błądzi i dopóki nie zastanawia się nad swoim postępowaniem. Dojrzale kochający rodzic zdaje sobie sprawę, że lepiej jest, by któreś z jego dzieci cierpiało, gdy błądzi, i by w ten sposób mobilizowało się do zmiany postępowania, niż by miało nadal błądzić. Cierpienie młodego człowieka, który pobłądził w życiu, jest bolesną informacją, która może go przemienić i nauczyć mądrości na przyszłość. Zadaniem rodzica jest trwać wtedy przy dziecku i nadal je kochać, ale w sposób mądry i wychowujący. Właśnie trzeźwe myślenie i wyciąganie wniosków z codziennego życia to podstawowe warunki, by być odpowiedzialnym rodzicem i mądrym wychowawcą. To ta cenna umiejętność, której brakuje nie tylko wielu współczesnym młodym ludziom, ale także ich rodzicom oraz wychowawcom. Warto na koniec podkreślić, że odpowiedzialni rodzice to ci, którzy mają mentalność zwycięzców. W kontekście wychowania mentalność zwycięzców oznacza odwagę proponowania dzieciom i młodzieży optymalnej drogi życia. Także wtedy, gdy sami rodzice taką optymalną drogą nie poszli we własnym życiu. Kochający i uczciwi wychowawcy nie mają bowiem nic przeciw temu, by ich wychowankowie byli w jakichś dziedzinach życia dojrzalsi i szczęśliwsi od nich samych. opr. mg/mg 7. Rodzina a normy i prawo• etyka życia małżeńskiego i rodzinnego,• przepisy prawa chroniące rodzinę. Treści nauczania w klasie VII 1. Rodzina.-co składa się na dojrzałość do małżeństwa i założenia rodziny;-motywy zawierania małżeństwa i czynniki warunkujące trwałość i powodzenie relacji małżeńskiej i rodzinnej

Wątek: Czy wasi rodzice i rodzice waszych partnerów wtrącają się w wasze życie i wychowanie dzieci?? 11 odp. Strona 1 z 1 Odsłon wątku: 4015 Zaloguj się, aby móc głosować. Czy wasi rodzice i rodzice waszych partnerów wtrącają się w wasze życie i wychowanie dzieci?? Wyniki Tak 5 27,8% Nie 6 33,3% Czasami 7 38,9% Liczba głosów: 18 (Data wygaśnięcia: 2020-12-31 23:59:00) 29 stycznia 2013 14:24 | ID: 901070 Jak to jest u Was??U mnie bywało różnie. Ale było też tak,że jak zwracali nam na coś uwagę to po czasie człowiek przyznawał rację,ale pierwsza reakcja to było oburzenie z naszej strony. 29 stycznia 2013 14:27 | ID: 901073 Nie miałam takich sytuacji 2 Paulqa Poziom: Starszak Zarejestrowany: 24-08-2011 15:04. Posty: 14675 29 stycznia 2013 14:29 | ID: 901075 moja mama się nie wtrąca pomimo, że mieszka z nami... a teściowa to szkoda słów... ciągle słyszę powinnaś to i tamto - oczywiście kilka razy dosadnie zwróciłam jej uwagę żeby się nie wtrącała ale to jak mówić do słupa! ale całe szczęście rzadko ją widuję więc zaznaczyłam 'czasami' 3 Artika Poziom: Maluch Zarejestrowany: 18-09-2012 16:39. Posty: 4749 29 stycznia 2013 14:43 | ID: 901083 Ojej ile razy ja to słyszę.... Niby mama Grześka stara się nic wiele nie mówić, ale za to robi wiele kompletnie nie po naszej myśli i mimo że Greg zwracała jej już nie raz uwagę, złościł się, tłumaczył to niewiele to daje. Ona uważa że wie pod tym względem najlepiej, a to jest jedna z gorszych form rozpuszczania dziecka (oczywiście wszystko najczęściej tyczy się córki Grześka, ale i o Dorotce wiele się nasłuchałam szczególnie w kwestii jej zdrowia a i tak okazało się że moja intuicja najlepiej poprowadziła mnie w drodze do diagnozy i leczenia). Moja mama do drugiego roku życia Dorotki ciągle mówiła tego nie rób bo to za małe dziecko tamtego nie rób i dopiero po poważnej rozmowie (gdzie przyznała, że ona sobie świetnie zdaje sprawę że jestem dobrą matką, ale ona jest babcią i ma dożywotnie prawo rozpuszczania wnuczki ) trochę zbastowała i teraz mniej ingeruje, choć w kwestiach zdrowia Dośki to niemalże kwoka straszliwa ;) Ja osobiście uważam, że troska babć i dziadków jest jak najbardziej wskazana - od tego są, żeby bardzo kochać swoje wnuki, ale niech jednocześnie przy tym nie wchodzą w paradę metodą wychowawczym ich dzieci bo tak naprawdę cierpią ich wnuki przy tym (nie wiedzą kto ma rację, albo wyśmienicie ćwiczą swoją zdolność manipulacji ;) ) 4 etka Poziom: Starszak Zarejestrowany: 15-01-2010 08:37. Posty: 2849 29 stycznia 2013 15:45 | ID: 901115 Moi rodzice od wielu lat nie wtrącają się w moje życie. Mama wie, że jak mam problem i potrzebuję jej rady, to zadzwonię i sie zapytam. Była teściowa, od czasu rozwodu też się nie wtrąca. Czasem zadzwoni i zapyta się, czy chłopcy są zdrowi i czy wszystko w porządku. A przyszła teściowa nie chce mnie ani moich dzieci znać - więc nie mam problemów z wtrącaniem się. 5 Sonia Poziom: Pełnoletnia Zarejestrowany: 06-01-2010 16:15. Posty: 112846 29 stycznia 2013 16:26 | ID: 901139 Zaznaczyłam jedną odpowiedź, ale nie powiem jaką:))) Pewnie, że tak:))) Ale ja robię swoje i jeśli juz jest czegos za dużo, zwracam uwagę. 29 stycznia 2013 16:28 | ID: 901141 Od od mojej mamy i tesciow dzieli nas 1600km wiec nie bardzo maja jak ingerowac w nasze 'czasami' bo zdarza sie ze probuja cos nam delikatnie mowiac 'doradzac'. 7 Marietka Poziom: Maluch Zarejestrowany: 29-01-2012 21:55. Posty: 28005 29 stycznia 2013 16:28 | ID: 901143 teściówka mieszka okolo 600km ode mnie wiec ma tyle do gadania co sie pośpiewa przez telefon... a z matka moja nie gadamy. 8 Kasia Sadowska Zarejestrowany: 13-12-2012 17:22. Posty: 2286 29 stycznia 2013 21:12 | ID: 901384 Moja teściowa rozwaliła moje małżeństwo i bardzo się cieszy,że jej się udało 9 Wxxx Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 17-12-2009 21:50. Posty: 9899 29 stycznia 2013 21:41 | ID: 901405 Moja teściowa się nie wtrąca, ona wcale się nami nie interesuje zbytnio. Odwiedzamy ją raz na jakiś czas, ona do ns nie zagląda wcale, nie czuje takiej potrzeby chyba, o wnuki nie pyta, nawet jak ich długo nie widzi. Jeśli chodzi o moją Mamę, to z nią mieszkamy i oczywiście wie o wszystkim co się u nas dzieje (a dzieje się dużo odkąd dziewczyny dorastają :-) ) i zdarza się, że komentuje niektóre sytuacje 10 anka_ego Poziom: Przedszkolak Zarejestrowany: 18-12-2010 09:16. Posty: 645 29 stycznia 2013 22:17 | ID: 901442 Moja mama raczej się nie wtrąca, zdarzyło jej sie parę razy udzielić dobrych rad ale nie było to natarczywe. Za to teściowa z którą mieszkamy... na temat wychowania i opieki nad synkiem ani słowa, ale w nasze życie ingeruje mocno, niestety. Nie będę sie tu roztkliwiac i uskarżać ale jak kiedys wybuchnę to wszystkie uslyszycie 29 stycznia 2013 22:34 | ID: 901447 Wydaje mi sie, ze dobre rady, to nie odrazu wtracanie sie. Chociaz czesto, wiele osob, odbiera jakies rady przede wszystkim tesciowych jako atak, a czasem to zwyczajna troska, tak jak swojej mamy. Moja mama czasem mi cos mowi, co powinnam czego nie (w kwestii dziecka),ale i tak robie to co uwazam za sluszne, chociaz analizuje rady, tesciowa gdy bylismy u niej na wakacjach, czasem przesadzala, ale nie wiem, czy to tez nie moje odczucia, bo wiadomo inaczej odbiera sie rady mamy inaczej tesciowej, chociazby niewiadomo jak dobra byla. Czasem takie zainteresowanie jest dobre, bo jak go nie ma to w wielu rodzinach dzieje sie tragedia- bo np. nikt nic nie zauwazyl niepokojacego.

Wychowanie dziecka jest długotrwałym, złożonym i odpowiedzialnym procesem, który rozpoczyna się w 1rodzinie. To właśnie rodzice dziecka powinni być jego pierwszy-mi opiekunami i najlepszymi nauczycielami. Naturalnie, w miarę upływu czasu i dorasta-nia dziecka spotyka się ono z wzorcami zachowań przekazywanymi poza kręgiem najbliż-
Niedziele, święta, urodziny, imieniny – to te momenty w ciągu roku, kiedy zbieramy się rodzinnie celebrując mniejsze i większe okazje. Zawsze przy tych okazjach dochodzi do starć międzypokoleniowych, o poglądy i zdania, o metody wychowawcze – bądź co bądź temat ponadczasowy. My, stosunkowo młode pokolenie rodziców, tych świeżo upieczonych ale nie przekraczających czterdziestki, żyjemy już o wiele inaczej niż nasi rodzice czy dziadkowie. Niegdyś rodziny zakładało się bardzo młodo, teraz jesteśmy głodnymi życia karierowiczami, którzy przed ustatkowaniem się, pragną rozwinąć skrzydła, poznać świat i się wyszaleć. Nie ma w tym absolutnie nic dziwnego, bo my jako pierwsze pokolenia możemy sobie na to pozwolić. Podróże są właściwie w zasięgu ręki, a chcieć to móc, więc nic tylko wyciągać ręce i brać pełnymi garściami. I starszyzna rodzinna to często popiera, mówiąc: Młodzi są, niech korzystają. Bajka wręcz. Kiedy już w gnieździe pojawił się dzieć lub ich dwójka, nagle zaczyna się okazywać, że sprawy przybierają inny odwrót. Pisałam już kiedyś o tym, że tam gdzie pojawiają się dzieci, tam pojawia się milion ekspertów od wychowania. Rozmowy ze starszymi pokoleniami zaczynają się i ucinają na farmazonach: ja to na wychowaniu dzieci zęby zjadłem albo ja wiem lepiej, wychowałam dwójkę / trójkę dzieci. Próba sił Przedstawianie swojego zdania na wychowanie dziecka, nie zgadzanie się ze starszyzną często skutkuje oskarżeniami o brak szacunku do starszych. Więc ja się pytam: od kiedy posiadanie i wyrażanie odmiennego zdania stanowi brak szacunku? Odkąd pamiętam, mianem szacunku określane było kulturalne odnoszenie i zachowywanie się w stosunku do kogoś. Odmienność zdania nie ma z tym nic wspólnego. Niestety w percepcji starszych pokoleń szacunek często wiąże się z okazywaniem bezgranicznego posłuszeństwa. A więc skoro babcia, dziadek czy ciocia tak właśnie uważają, to tak powinno być. Ostatnio na ścieżce zawodowej spotkałam świeżo upieczonego tatę. Opowiedział mi dosłownie w kilku słowach o tym, że za kilka dni będą chrzcić swoją córeczkę. Ale nie chrzczą jej, bo czują taką potrzebę, nie, absolutnie. Robią to zmuszeni przez babcię, która uważa, że nie ochrzczenie jej wnuczki jest dla niej absolutną obrazą i brakiem szacunku. Babcia katoliczka, niestety narzuciła swoje zdanie rodzinie, a oni wystraszeni sytuacją i gniewem babci, zdecydowali się urządzić chrzciny. Dalej oczywiście z małego przyjęcia, zrobiła się gigantyczna impreza, z wiadomych powodów (przecież wszystkich trzeba zaprosić, bo co ludzie powiedzą). Czy to rzeczywiście brak szacunku ze strony młodych, czy może próba sił i podporządkowanie sobie młodego pokolenia? Oczywiście nigdy nie zarzucałam personalnie nikomu ze starszego pokolenia błędów wychowawczych, nie mnie to oceniać, zwłaszcza, gdy o tym jak wychowywali dzieci pojęcia nie mam, bo świadkiem naocznym nie byłam. Nie znaczy to jednak, że popieram metody, które osobiście głoszą oraz jakie próbują narzucać. Wychowywanie (bardziej) świadome Nasi rodzice czy dziadkowie zakładali rodziny mając często mniej niż 20 lat, a więc można powiedzieć, że sami byli wówczas jeszcze dziećmi. Nie zmienia to faktu, że są przekonani że byli wtedy już bardzo dorośli, nawet bardziej niż obecni trzydziestolatkowie, że oni wiedzą wszystko lepiej i więcej. Dziś moment założenia rodziny oscyluje w okół trzydziestki. Zostając rodzicami jesteśmy po pierwsze o wiele bardziej dojrzali oraz zrównoważeni emocjonalnie (nie kierują nami buzujące hormony wieku nastoletniego), mamy już określone poglądy i plany życiowe, od dawna obrane kierunki, często stabilizację finansową. To wszystko wpływa na to, że wychowując dzieci, o wiele łatwiej jest nam uczyć je świata i życia oraz zapewnić bezpieczeństwo. Naszym atutem jest niewątpliwie większy dostęp do wiedzy związanej z wychowywaniem dzieci, oraz chęć wejścia w jej posiadanie. Chłoniemy ją zewsząd. My zwyczajnie jej potrzebujemy. Coraz rzadziej opieramy się na społecznych dowodach słuszności – zamiast obserwować otocznie, wolimy sięgnąć po opinię specjalisty. Nie interesuje nas podejście będzie jak będzie. To właśnie świadczy o znacznie dojrzalszym podejściu tego pokolenia. W dzisiejszej rzeczywistości bardzo dużą wagę przykłada się do rozmawiania z dzieckiem. Często, dużo i o wszystkim. To podstawa wychowywania, bo dzięki więzi, która budujemy w relacji z dzieckiem, zdecydowanie łatwiej przekazywać swoje oczekiwania czy stawiać granice, które stanowią podstawy odpowiedzialnego wychowywania. Komunikowanie tylko haseł nie wolno, nie można, zostaw, nie ruszaj, nie! – nie stanowią wychowywania, a tresowanie. Dziecko wymaga tłumaczenia i uczenia świata, a nie tylko nakazów i zakazów, bo to szybka droga do stracenia kontaktu. Wychowanie twardą ręką Niegdyś wychowanie ograniczało się do utrzymywania większej lub mniejsze dyscypliny. W czasach naszych dziadków i rodziców służył do tego skórzany pas lub twarda ręka. Niestety. Przemoc w wychowywaniu dziecka była na porządku dziennym, co teraz już jest nie do pomyślenia. A co ze stosowaniem klapsów i prawa dziecka do nietykalności cielesnej? Jeden powie, że to jeszcze nie przemoc, a niewinna forma upomnienia, inny że jest to niedopuszczalne. Moje stanowisko w tej sprawie jest bardzo sztywne – jestem absolutnym przeciwnikiem dyscyplinowania dziecka poprzez używanie siły. Chcesz bić? Zmierz się z kimś równym sobie. Co więcej uważam, że jeśli podniesiesz rękę na dziecko, to już przegrałeś bycie rodzicem, nie cofniesz tego. To już na zawsze zostanie w Waszej pamięci. I Twojej, i dziecka. Nie ma co się łudzić że dziecko zapomni, bo takich rzeczy się nie zapomina. Rodzicielstwo to sztuka cierpliwości, którą trenujesz latami. Wychowywanie dziecka to trudna sztuka. Ważne, aby być świadomym, że wszelkie podejmowane przez rodziców decyzje w mniejszym lub większym stopniu wpłyną na kształtowanie się charakterów oraz wspomnień z dzieciństwa. Dlatego wychowywać należy świadomie, mądrze oraz zgodnie ze sobą i dzieckiem, a nie zgodnie z oczekiwaniami innych. .
  • qhmig2z72w.pages.dev/665
  • qhmig2z72w.pages.dev/472
  • qhmig2z72w.pages.dev/264
  • qhmig2z72w.pages.dev/889
  • qhmig2z72w.pages.dev/760
  • qhmig2z72w.pages.dev/288
  • qhmig2z72w.pages.dev/183
  • qhmig2z72w.pages.dev/828
  • qhmig2z72w.pages.dev/683
  • qhmig2z72w.pages.dev/676
  • qhmig2z72w.pages.dev/867
  • qhmig2z72w.pages.dev/98
  • qhmig2z72w.pages.dev/819
  • qhmig2z72w.pages.dev/933
  • qhmig2z72w.pages.dev/502
  • rodzina wtrąca się w wychowanie dziecka